– Kiedyś w jaskiniach wybierano jeden kąt, który latami zasypywano kupą kolejnych grotołazów, ale od kiedy w jednym z takich miejsc po latach zaczęto prace wykopaliskowe zrezygnowaliśmy z tego, co by nie zaśmiecać przyszłym pokoleniom miejsca pracy.
Od mniej więcej 2 godzin znajdowaliśmy się w Starych Dolnych Partiach Jaskini, gdzie 2/3 uczestników wycieczki czuło się już na tyle swobodnie by dywagować na temat noclegu pod ziemią i ewentualnych niedogodnościach z nim związanych.
Jaskinia Niedźwiedzia w Kletnie
Pomysł na zamienienie się na kilka godzin w grotołazów pojawił się u nas niespodziewanie w środę przed wyjazdem do Kotliny Kłodzkiej. Godzinę później wiedziałam już, że żeby wejść do jaskini musimy szybko dopakować do bagażu kalosze, kominiarki lub cienkie czapki, bluzy bez kapturów, grube gumowe rękawice i – jeśli już naprawdę musimy – stary aparat fotograficzny. Kombinezon, kaski i latarki dostaliśmy już na miejscu. Do tego oczywiście poradnik speleologiczny i jesteśmy gotowi.
Jaskinia Niedźwiedzia znajduje się w miejscowości Kletno, na ziemi kłodzkiej. W czasach komuny wydobywano tutaj marmur, który hurtowo wywożono na chłonne zachodnie rynki. Okres prosperity zakończył się w latach sześćdziesiątych, kiedy to robotnicy pracujący przy wydobyciu marmuru dokopali się do wypełnionej kośćmi sali. Przekonani, że to zbiorowa mogiła z II wojny światowej, wezwali milicję. Ta niestety niewiele pomogła. Sprowadzono więc stacjonującego nieopodal geologa z wrocławskiej uczelni, który stwierdził, że kości nie należą raczej do ludzi, lecz do zwierząt. Badania stwierdziły, że były to przede wszystkim pozostałości po niedźwiedziu jaskiniowym, od którego nazwę wzięła cała jaskinia. Od 1967 w miejscu tym prowadzono badania geologiczne i paleontologiczne.
Zejście z grotołazem
Wodzem naszej trzyosobowej drużyny grotołazów jest Darek. To dzięki niemu wiemy, że Daniela buty, które nie są gumowcami, mają małe szanse wyjść na zero z tej wyprawy (próba ręcznego prania została już zakończona fiaskiem, zobaczymy jak poradzi sobie z nimi pralka). Oraz że na trasie czekają na nas zaciski (czyli trudne do pokonania zwężenia korytarza) i zapieraczki. Jeśli kiedykolwiek ktoś dał wam w życiu odczuć, że jesteście za niscy lub za chudzi, jaskinia może być najlepszym miejscem do zwalczenia w sobie kompleksów. Jednak nawet ci najmniejsi nie przejdą przez jaskinię bezboleśnie. Zaciski trzeba pokonywać na szczupaka, orząc brzuchem po ubłoconych skałach, odpychając się rękoma i czubkami palców u stóp, aby przy wtórze swoich jęków a la Sharapova pokonywać jaskinię centymetr po centymetrze.
– Ci, którzy wspinają się po skałach, nie lubią techniki grotołazów i vice versa – tłumaczy nam Darek. W przeciwieństwie do chodzenia po ściance, w jaskini pomagamy sobie każdą częścią ciała, czy to zapierając się o ściany przy „zapieraczce” czy zjeżdżając na plecach w dół. W naszym przypadku system jest następując: Darek idzie przodem, pokazując nam patent na przejście przeszkody. Osoba tuż za nim powtarza to kropka w kropkę, a po niej ruchy powtarza ta za jej plecami. W jaskini jest cholernie ciemno i ciasno, światło pochodzi tylko z czołówek umieszczonych na naszych kaskach. Jako że jest nas tylko dwójka, ostatnia osoba ma jeszcze spore szanse na to by w miarę dokładnie skopiować ruchy Darka. Standardowo na trasę idą grupy 6-osobowe, co powoduje, że siłą rzeczy ten, kto idzie w ogonku niedobór informacji musi nadrabiać dużą ilością przekleństw.
Najlepsza lekcja geografii
Nasza trasa trwa 2,5 godziny, w czasie których przechodzimy ok. 350 metrów podziemnych korytarzy. W przerwach między pokonywaniem kolejnych przeszkód, Darek robi nam pierwszą w życiu praktyczną lekcję geografii.
Formy Jaskini stworzone zostały przez wodę, która przez setki milionów lat rozpuszczała skały krasowe i wydrążyła w ten sposób znajdujące się tam dziś korytarze i sale. Woda jest nierozerwalnie związana z jaskinią. Siedząc u brzegu 20 centymetrowego źródełka przepływającego po dnie korytarza, w którym się znajdujemy, dowiadujemy się, że jednak zwiedzanie jaskiń nie powinno być odkładane na deszczowe dni. Gdyby w tym momencie spadł deszcz, mielibyśmy jakąś minutę na ucieczkę na powierzchnię, zanim woda wypełniłaby wszystkie korytarze.
Co warto wiedzieć o ekstremalnej trasie w Jaskini Niedźwiedzia
Ekstremalna trasa to rozrywka dla osób wysportowanych. Oczywistością jest to, że nie jest to rozrywka dla osób z klaustrofobią albo lękami przestrzeni lub ciemności. Pod ziemią jest ciemno i latarka na głowie to jedyne źródło światła na jakie możecie liczyć.
Ponadto, przeciskanie się pomiędzy skałami, zwykle w pozycji horyzontalnej, nie pozwala na uczestniczenie osobom o większych rozmiarach. 120 cm w klatce piersiowej (a tym samym również w pasie lub w biodrach) to maksimum, które zmieści się w najciaśniejszym punkcie. Jest to jednym zdaniem, raj dla maluchów takich jak ja!
Na stronie organizatora znajdziecie szczegółowe informacje na temat warunków panujących pod ziemią.
Jeśli chodzi o wyposażenie, na miejscu dostaniecie zarówno kombinezon jak i kask i czołówkę. Musicie mieć jednak własne buty i to nie wyjściowe pantofle. Świetnie nadają się kalosze. Poza tym warto zabrać jakąś cienką czapkę, rękawice ciepłe i gumowe i jakąś ciepłą bieliznę pod spód. Bardzo przydają się ciepłe skarpety.
Aparat tylko taki którego nie będzie wam żal ubrudzić i potencjalnie zniszczyć. Najlepiej sprawdzają się niewielkich rozmiarów kompakty, które można wcisnąć pod kombinezon.
4 komentarze