Przez wiele lat nie dopuszczałam do siebie myśli o tym, że wyjazd rowerowy na Mazury, w dodatku w długi weekend, może być przyjemny. Strach przed tłumami był zbyt duży.
A potem sobie przypomniałam, że przecież Mazury to nie tylko Wielkie Jeziora.
Trasa rowerowa z Olsztyna do Giżycka
Trasę poprowadziliśmy możliwie daleko od miejsc najchętniej odwiedzanych przez turystów. Bardzo zależało mi żeby odwiedzić okolice Karwicy i dolinę Krutyni oraz Łajs. Dodatkowym warunkiem był dogodny dojazd pociągiem z Warszawy. Stąd start w Olsztynie i finisz w Giżycku.
dzień I: – sprint spod dworca w Olsztynie nad jezioro Kielarskie – ok. 12 km
dzień II – Zazdrość – Łańsk – Łajs – Pasym – Małszewko – ok 50 km
dzień III – Małszewko – Dźwierzuty – Orżyn – Spychowo – Zgon – ok. 50 km
dzień IV – Zgon – Wojnowo – Pranie – Ruciane Nida – Popielno – Królicza Nora – Jez. Głębokie – ok. 50 km
dzień V – Jez. Głębokie – Mikołajki – Giżycko – ok. 45 km
W planach było również objechanie od północy Dargin i Mamry i wizyta w Wilczym Szańcu. Jednak na to nie starczyło już czasu.
Dojazd pociągiem
Jedziemy w długi weekend, ale miejsca w pociągu jest pod dostatkiem. Może nawet zmieściłyby się w wagonie jeszcze ze dwa rowery. PKP podstawia porządny wagon rowerowy.
Z Warszawy do Olsztyna jedziemy pociągiem bezpośrednim, a z Giżycka do domu wracamy z przesiadką w Białymstoku. Z Białegostoku do Warszawy o 21:00 jedzie pociąg z maksymalnie 4 miejscami rowerowymi.
Jakieś 15 minut przed odjazdem w przedziale jest już pięć rowerów. Około 21 – dziesięć. Tylko pięć z nich wisi na hakach, w tym nasze. Reszta na podłodze, standardowo blokuje wejście do pociągu. Przychodzi konduktor, wkurzony jak jasna cholera. Mówi, że w pociągu są 4 miejsca rowerowe, każdy kto nie ma biletu na rower, nie jedzie.
„Będziemy stać dopóki wszyscy nie usuną swoich rowerów. Będziemy czekać dwie godziny, a nie pojedziemy!”. Nikt się nie ruszył. Nikt nic nie powiedział. Rowery zostały tam gdzie były, a 10 minut później było ich jeszcze więcej.
To taka opowiastka o Polsce, kolei i Polakach.
Najfajniejsze miejsca na naszej trasie
Na wyjeździe panuje zasada Camp and Dine. Śpimy na dziko, więc nie wydajemy. To czego nie wydajemy na nocleg, i do tego jeszcze szufelkę złotych monet, wydajemy radośnie na dobre i bardzo dobre jedzenie.
Najlepsze momenty i widoki tego wyjazdu to:
- pływanie w jeziorach każdego ranka i wieczoru
- najpiękniejsze na świecie stacje procesji na Boże Ciało, które znaleźliśmy w Nowej Wsi
- wizyta w plenerowej galerii fotografii w ramach Wojnowskiego Festiwalu Fotografii
- malowane przystanki autobusowe na trasie z Pasyma do Spychowa
- widok pól i jezior ze wzgórza w Popielnie
- kościół, cmentarz i zapiekanki w Dźwierzutach
- skakanie z prywatnej kei do Jeziora Jagodne
Z tego miejsca wielkie dzięki dla jej właściciela, który w ten sposób pomógł nam nie tylko spędzić miło chwile do czasu otworzenia Barki, ale też sprawił, że poszliśmy tak czyściutcy jak kaczuszki.
- Obiad w Barce nad jeziorem Jagodnem
Najpiękniejsze miejscowości na trasie
Najpiękniejsze miejscowości na trasie: zdecydowanie Łajs i Wojnowo. W Łajsie nie ma do oglądania nic i wszystko. To miejscowość gęsto obstawiana przez letników z Warszawy i innych większych miast. Pensjonat jest tu jeden i do tego mały. Reszta to piękne dacze. Najbliższy sklep za 4 km. Jeśli tu nie mieszkasz, to raczej tu nie trafisz, chyba że naprawdę zależy ci na przejściu po symbolicznym moście postawionym na granicy Warmii i Mazur. Byłam tu 15 lat temu. Tak wtedy jaki i teraz odnoszę wrażenie, że łatwiej jest tu się dostać od strony wody niż lądem.
Wojnowo to chyba najciekawsza miejscowość na naszej trasie. Założone przez staroobrzędowców wieś zaskakuje nas przede wszystkim wystawą zdjęć. Eksponowane są na płotach niemal wszystkich posesji. I są to zdjęcia naprawdę najwyższej klasy. Zatrzymujemy się prawie przy każdym projekcie. Odwiedzamy też stary klasztor i cerkiew. Szczególnie klasztoru nie warto sobie odpuścić.
Więcej znajdziecie pewnie w naszym kolejnym wpisie o ulubionych miejscach na Mazurach oraz w artykule w RowerTour, który właśnie się szykuje.
Gdzie zjeść na trasie
Skoro jest Camp and Dine, to pokusimy się o kilka kulinarnych rekomendacji. Więcej znajdziecie w przewodniku Aleksandry Klonowska-Szałek, który z tego miejsca polecamy, szczególnie w warstwie polecającej właśnie knajpy i wydarzenia kulturalne na Mazurach i Warmii.
Barka nad Jeziorem Jagodne
Żeby trafić do Barki trzeba kilkanaście kilometrów przed Giżyckiem zjechać z trasy 643 w stronę Jeziora Jagodne. Przyjechaliśmy tu jeszcze przed otwarciem i stanęliśmy przed dylematem: czekać czy nie? Krótka wymiana zdań z charakternym szefem kuchni, który mówi nam, że jedzenie jest tu normalne, XXI wiek, i już jesteśmy przekonani. Pytamy pana pływającego obok pobliskiej kei czy możemy z niej skorzystać przez najbliższe pół godziny i za chwilę jesteśmy w wodzie.
Zatoka Dobrej Nadziei jest trochę na uboczu od szlaku żeglarskiego, jest cicho i spokojnie. Jest to jedno z tych miejsc, w których człowiek, gdyby podsunąć mu papiery kredytowe, zadłużyłby się tak, że nawet jego wnuki by poczuły, byle tylko mieć działkę na Mazurach z takim widokiem.
Ale jak kogoś nie stać na działkę, to zawsze pozostaje delektowanie się nim z dachu Barki. Jedzenie jest boskie, wino wchodzi jak nigdy.
Restauracja pod Kogutem
Chyba każda restauracja na Mazurach musi mierzyć się z problemami przeludnienia. W sezonie o dobry obiad bije się tu tyle ludzi, w takich ilościach… Wpadki muszą się zdarzać. Z tego co widzieliśmy przez trzy deszczowe godziny pod Kogutem ludzie uwielbiają się stołować, ale tolerancję na pomyłki i niedociągnięcia mają niewielką.
Tymczasem pod Kogutem to super miejsce na posiłek na trasie. Co zaskakuje biorąc pod uwagę, że miejsce to leży tuż przy torach kolejowych. Jedzenie jest naprawdę smaczne i warto na nie poczekać. To prawdopodobnie najlepsza knajpa w okolicy.
Królicza Nora
Jak na okolicę, knajpa ma naprawdę przystępne ceny. Ale to nie tylko miejsce na posiłek, ale też mała galeria sztuki. Ogród jest przepiękny, a sama restauracja leży bardzo daleko od jakiejkolwiek drogi asfaltowej.
Drogi i trasy rowerowe
Przez pierwsze dwa dni poruszamy się prawie w całości po Lesie Warmińskim. Część ścieżek to szutrowe drogi, a część stare i nowe asfalty. Przeważają jednak drogi leśne i to mocno piaszczyste. Fragment trasy od Nowej Wsi aż do Łajsu to kostka brukowa i piach. Potem prawie że do Pasyma – sam piach.
Po osiągnięciu Tylkowa (tuż przed Pasymem) jedziemy asfaltem. Na leśne dukty zjeżdżamy w okolicach Spychowa. Bardzo polecamy ten odcinek trasy, prowadzący wzdłuż szlaku Krutyni. Tutaj znowu zjechaliśmy w las. Szlak na szczęście jest tu lepiej przygotowany niż ten w Lesie Warmińskim. Potem po piachu przejechaliśmy jeszcze z Wierzby (prom) do Faszczy.
Jeśli chodzi o ścieżki rowerowe z prawdziwego zdarzenia to takie znaleźliśmy przede wszystkim w Olsztynie. Bezpieczne ścieżki znajdziecie też w Rucianem i Giżycku.
Noclegi na trasie
Śpimy na dziko. I to spanie stanowi największą atrakcję wyjazdu. Codziennie kładziemy się i budzimy z widokiem na jezioro. Jest kompletnie cicho, żadnych innych ludzi wokół. Już tylko dla takich noclegów opłaca się jechać na rower na Mazury.
W okolicy Spychowa i Wielkich Jezior łatwo znaleźć pole kempingowe. Ceny za pobyt od osoby, razem z prysznicem, to ok. 30 zł. Na polach namiotowych pozbawionych infrastruktury – ok. 15 zł.
Piękne kameralne pole namiotowe (z selekcją!) znajdziecie w Wojnowie, na terenie klasztoru.
Pomiędzy Karwicą a Rucinem znajdziecie mnóstwo pól namiotowych zorganizowanych na wysokim brzegi jez. Nidzkiego. Strefa ciszy. Niektóre są prywatne i w pełni płatne. Ale niektóre, np. Binduga Bobrowa, to miejsca gdzie można się rozłożyć za symboliczną opłatę klimatyczną 2 zł, płatną chyba w Leśnictwie (siedziba w Karwicy).
Szukanie miejsca na nocleg w okolicy Wielkich Jezior
Na trasie od Olsztyna do Spychowa ludzi praktycznie nie było. Przemykaliśmy bokiem, po leśnych duktach, mniej lub bardziej piaszczystych. Nawet nad jeziorami nie spotykaliśmy więcej niż kilku osób. I do każdego takiego jeziora mieliśmy swobodny dostęp. Od Spychowa do Rucianych wciąż było przyjemnie i co tu dużo mówić – pięknie.
Potem zaczyna się wakacyjne bajlando. Ludzie na ulicach, ludzie w samochodach, ludzie na rowerach. Brzeg jezior jest osaczony. Każdy kto marzył o domku nad jeziorem, postanowił postawić go tutaj, najlepiej pomiędzy Giżyckiem a Mikołajkami. Zabudowa jest więc ciasna, bo plaża ma być prywatna. A tam gdzie nie ma domów, łąki otoczone drutem kolczastym, żeby przypadkiem ktoś się tam nie wepchnął. Pola namiotowe postawione przy ruchliwych drogach. A tutaj nawet drogi powiatowe są ruchliwe. Szukanie noclegu na dziko robi się trudne i mało przyjemne.
Ostatecznie, za błogosławieństwem właścicieli kameralnej działeczki nad jeziorem Głębokim, znajdujemy tam schronienie na ostatnią noc.
Sklepy rowerowe i spożywcze na trasie
Pierwsze dni wyjazdu upływały nad pod znakiem awarii. Co pozwoliło nam nieźle zapoznać się z krajobrazem usług serwisowych w okolicy Pasyma. W ostrej potrzebie znaleźliśmy się w szczególności w okolicach Dźwierzut. W Internecie znaleźliśmy informacje o tym, że najbliższy sklep rowerowy znajdziemy w Szczytnie. 20 km dalej.
Na szczęście, na Mazurach wiele sklepów nie jest oznaczonych na mapach. Jeśli przydarzy wam się awaria najlepiej zapytać miejscowych, złapać stopa i dojechać do najbliższego sklepu. My szczęśliwie znaleźliśmy stoisko rowerowe już w Dźwierzutach. A kolejny sklep z rowerami w Orżynie, gdzie części wprawdzie się nie sprzedaje, ale za to otrzymaliśmy tam pierwszą pomoc i wymieniliśmy całą oponę.
A jeśli już o sklepach mowa…Warto wiedzieć, że w Olsztynie po 22:00 panuje prohibicja. W sklepach nie sprzedaje się alkoholu. Ale jak poinformowała nas uprzejma pani w Żabce – zawsze można pójść na imprezę zamkniętą w którymś monopolowym, ponoć takie się teraz urządza.
Jeden komentarz