Dwa lata temu odwiedziliśmy Kurpiowszczyznę Zieloną, nie wiedząc wtedy jeszcze, że Puszcza Kurpiowska to nie jedyne miejsce w Polsce, gdzie możecie wciąż doświadczać kultury kurpiowskiej. Puszcza Biała, znajdująca się na bardzo ciekawym terenie w widłach Narwi i Bugu, to oddalone o zaledwie 60 km od Warszawy zagłębie kurpiowskie.
Puszcza Biała i Kurpie
Przez wieki tereny te należały w znakomitej większości do biskupów płockich. Nazywano ją nawet Puszczą Biskupią. Wojny XVII wieku przetrzebiły i tak nieliczne wioski znajdujące się w tych okolicach, więc na zaniedbane tereny zaproszono mieszkańców innych części Mazowsza. Przede wszystkim właśnie Kurpiów, którzy doskonale czuli się w puszczach i mieli doświadczenie w zakładaniu barci w sosnowych dziuplach.
Dzięki temu na ziemiach rozciągających się na wschód od Pułtuska i na południe od Narwi można dziś cieszyć oko architekturą kurpiowską. Jedną z takich kurpiowskich chat możecie wynająć i spędzić w niej urlop pośrodku Puszczy Białej. My trafiliśmy tam na zaproszenie właścicieli.
Kurpiowska chata
U naszych gospodarzy znajdziecie aż dwie drewniane chaty – jedną podlaską, przeniesioną tutaj spod granicy z Białorusią – i jedną kurpiowską, która jeszcze kilka lat temu była na co dzień zamieszkała.
Obie przeszły gruntowny remont. Dawne izby mieszkalne zostały ze sobą połączone, dodano antresole, na których dziś mieszczą się części sypialne. Obie ogrzewane są ciepłem z kominków. Jest tu wszystko, co potrzebne przytulnemu domkowi, kiedy to co zapowiadało się na najcieplejszą wiosnę tego roku, zmienia się w zimę stulecia. Tak, my ewidentnie nie mieliśmy szczęścia do pogody…
W obu domkach aż roi się też od lokalnych pamiątek. Znajdziecie tu tradycyjne stroje (w tym kolorowe chusty, z których jedną pożyczyłam do zdjęcia, które widzicie u góry), skrzynie, a nawet narty.
Domek w lesie – Tocznabiel
Chatki, w których mieliśmy okazję spędzić cztery dni, leżą w samym sercu Puszczy Białej, w miejscowości Tocznabiel. To maleńka miejscowość. Nie znajdziecie tu sklepu czy baru. Nie brakuje tu za to ładnych, drewnianych chat – rzecz rzadko spotykana w naszym kraju, więc tym bardziej zasługująca na wspomnienie.
Wokół sama natura. Jeśli wyjdziecie na zewnątrz, możecie spojrzeć przez dom na wskroś, dzięki oknom położonym na przeciwko siebie. Taki sposób budowania bardzo nam się podoba, sprawia, że architektura zdaje się nie przeszkadzać otaczającej nas naturze. Szczególnie gdy z okien roztacza się widok na ścianę lasu.
Jeśli istnieje jakiś nieoczekiwany plus bycia świeżo upieczoną mamą i nieprzesypiania nocy, to jest nim na pewno większa motywacja do robienia zdjęć o wschodzie słońca. Dawniej nie potrafiłam zwlec się z łóżka przed 10, a teraz na urlopach wybiegam z domu z aparatem jeszcze zanim słońce pojawi się na niebie. Tocznabiel o wschodzie jest najciekawsza.
Możecie nie wychodząc nawet z domu przyglądać się sarnom przechadzającym się wzdłuż łąk, albo żerującym na okolicznych łąkach. Można ruszyć ich tropem, albo wybrać się na poważnego zwierza i poszukać w okolicy żerowisk łosia.
W Puszczy Białej w 2015 roku było ponoć około 60 łosi (według Lasów Państwowych – „stanowczo za dużo”). W Tocznabiel, sądząc po śladach znalezionych przeze mnie w zagajniku na przeciwko chatek, jest ich co najmniej kilka.
Urlop poza zasięgiem
Musimy się przyznać, że jesteśmy osobami dość zestresowanymi. Męczy nas praca, rutyna. Na co dzień z trudem znajdujemy czas na rytuały, a do niedawna Daniel klękał przed każdą napotkaną wanną, bo w poprzednim mieszkaniu żadnej nie mieliśmy. Jako spragnieni odpoczynku wiemy, że to właśnie nie zwiedzanie, a spokojne rytuały, pozwalają na uspokojenie głowy.
Urlop poza zasięgiem kojarzy mi się z kominkiem, piecem, kozą. Czyli ciepłem, o które trzeba zadbać, najpierw je zorganizować, by móc się nim cieszyć. Taki luksus jest dużo mniej przewidywalny, niż ten dostępny w kaloryferze. Rozniecanie ognia to prawdziwa sztuka, którą niedługo zaczną pewnie opisywać w jakiś poradnikach w stylu hygge, jako sposób na odstresowanie. Prosta, niezbędna czynność, która pozwala uwolnić głowę od skomplikowanych myśli i stresu.
Podobny sentyment mam do gotowania herbaty w klasycznym czajniku, najlepiej na gazie. Pisząc ten tekst co najmniej dwa razy zapomniałam, że przecież gotuję sobie wodę na herbatę, w efekcie zanim zaparzę poranny kubek słońce zdąży być prawie w zenicie. Tymczasem na wakacjach na wsi, jeśli tylko mam okazję korzystać z czajnika nastawianego na kuchenkę, wodę trzeba wstawić, przypilnować, wyłączyć. W naszym przypadku czyni to cuda dla naszej uważności.
Komu się spodoba?
Nam!
Uwielbiamy wyjazdy do drewnianych chat. Lubimy zapach i przytulność drewna. Uwielbiamy rozpalać kominek. Przypomina nam to dom dziadków pod granicą z Ukrainą. Piece kaflowe, kuchnia opalana drewnem, ciemności po zgaszeniu światła. Brakuje tylko zegara bijącego, który trzeba było wyłączać kiedy przyjeżdżały miastowe dzieci – czyli ja i mój brat.
Pamiętam, że jako dziecko potrafiłam nie myć się przez tydzień, bo nie chciałam wchodzić do wanny. Rodziców nie było, a dziadkowie i ciotki miały lepsze rzeczy na głowie, niż sprawdzanie w jakim stanie wchodzimy pod pierzynę. Było nas tam w szczytowych momentach siedmioro, w wieku od 5 do 15 lat.
Spędzanie urlopu na wsi nie jest dla każdego. To zdecydowanie co innego niż all inclusive w Egipcie. Na pewno przypadnie to do gustu osobom lubiącym spacerować, poszukującym spokoju i pretekstu, aby znaleźć się poza zasięgiem telefonu. Na pewno nie będą się tu nudzić, jeśli macie w sobie cierpliwość niezbędną do podpatrywania zwierząt na wolności. To też świetne rozwiązanie dla rodzin z dziećmi, które lubią szaleć na dworze, szukają bezpiecznych tras rowerowych i atrakcji na świeżym powietrzu.
Praca zdalna
Jest jeszcze jedna grupa osób, którym to miejsce powinno przypaść do gustu – pracujący zdalnie. Odwiedziliśmy w ciągu ostatnich kilku lat wiele miejsc, z których pracowaliśmy zdalnie. Apartament na Malcie, domki nad jeziorem, Krasnogrudę. Wszędzie było magicznie i nigdzie nie było dobrego połączenia z siecią. Niespodziewanie w środku pułtuskiego lasu, właśnie wtedy gdy pracę zostawiliśmy w Warszawie, trafiliśmy na doskonałe Wi-Fi.
Atrakcje w okolicy
Jak przystało na pobyt w samotni, w okolicy domku znajdziecie szereg atrakcji, które pobudzą serca tych, którzy lubią spędzać czas na świeżym powietrzu. Jeśli interesujecie się trochę astrofotografią, skorzystajcie z dostępnych w domkach teleskopów. Niebo nad Puszczą Białą, w porównaniu z okolicami Warszawy, nie jest zanieczyszczona światłem i daje świetny pretekst, żeby pogapić się na gwiazdy.
Poza tym jeśli interesuje was kultura kurpiowska na pewno warto, kiedy zluzują już pandemiczne obostrzenia, zajrzeć do Pniewa do Kurpiowskiej Kuźni.
Spacery to oczywiście punkt obowiązkowy. Ale okolica będzie wyglądać wyjątkowo ciekawie z punktu widzenia rowerzystów. Mamy tutaj fajny szlak rowerowy wzdłuż Narwi, który koniecznie należy wzbogacić o wycieczkę rowerową na Pulwy.
Szlaki piesze w okolicy Tocznabiel
Chodzić można wszędzie, ale jeśli szukacie oznakowanych szlaków to możecie załapać się na trasę Pułtusk – Dalekie, który prowadzi wzdłuż Narwi i przez Pulwy. Poza atrakcjami krajoznawczymi, pozwoli on wam m.in. odwiedzić zabytkowe kościoły w Lubielu oraz kurpiowską wieś Sieczychy.
Pełny opis szlaku znajdziecie na stronie PTTK.
Pulwy
Tocznabiel leży w widłach Narwi i Bugu i to one tworzyły otaczający je krajobraz. Pulwy to po kurpiowsku: bagno – pozostałość po wielkiej rzece, której koryto miało kiedyś tutaj swój bieg. Przez tysiące lat Pulwy oddzielały Mazowsze od Podlasia, zmuszając podróżnych do ich okrążania. Dziś, dzięki systemowi melioracyjnemu, Pulwy są odrobinę mniej podmokłę.
Co jest tu takiego ciekawego? Rzadko spotykany płaski krajobraz. Wszystko widać tutaj jak na dłoni a łąki ciągną się, płaskie jak stół, po horyzont. Ssaki i ptaki wyjątkowo upodobały sobie tą krainę. Uważamy więc, że jest to doskonałe miejsce na safari czy to rowerowe czy samochodowe.
Sarny spędzają tu całe dnie, można spotkać je nawet w samo południe. Na odkrytym terenie czują się chyba dość bezpiecznie, z daleka mogąc dostrzec zbliżające się niebezpieczeństwo.
Rezerwat Czapliniec i Bartnia
Te dwa rezerwaty znajdują się w bliskim sąsiedztwie, niedaleko miejscowości Pawłówek. Ich historia również jest ze sobą ściśle powiązana. W Rezerwacie Bartnia warte zobaczenia są kilkusetletnie sosny. Kilkadziesiąt lat temu chronione tu były głównie czaple, które obecnie przeniosły się bliżej Narwi – nie gdzie indziej jak właśnie na teren obecnego Rezerwatu Czapliniec.
Rezerwat Czapliniec to w okresie wiosennym całkiem spore rozlewisko. Niektóre szlaki mogą być niemożliwe do przebycia bez kaloszy. Dotyczy to też szlaku rowerowego, który gdy odwiedziliśmy to miejsce w kwietniu był zablokowany przez małą powódź.
W kilku miejscach na szlaku ustawione są trochę już sędziwe wieże obserwacyjne, z których będziecie mogli ogarnąć tą przestrzeń patrząc z góry.
Pułtusk
W czasie naszego wyjazdu pogoda wybitnie nie dopisywała, ale z tego co udało nam się ustalić, Pułtusk to atrakcyjny cel na wakacyjną wycieczkę.
Zamek w Pułtusku
Miasto, podobnie jak okoliczna puszcza, przez setki lat należało do biskupów płockich, którzy władali też tutejszym zamkiem i tytułowali się książętami pułtuskimi. Dziś w położonym na wzgórzu zamku znajduje się hotel i kilka restauracji.
Napoleon w Pułtusku
Pod Pułtuskiem miała miejsce jedna z bitew wojny napoleońskiej w początku XIX wieku. Napoleon przybył do miasta na kilka dni przed wytoczeniem bitwy. Jak czytamy na (bardzo fajnie zredagowanych) stronach Muzeum w Pułtusku:
W Pułtusku przebywał od 29 XII 1806 r. do 1 I 1807 r. Zatrzymał się w domu przy ul. Rynek 29, który stoi do dziś. Na kwaterę główną swojej armii przeznaczył zamek biskupów.
Ślady bitwy, jak również przejścia po Puszczy Białej frontu II Wojny Światowej, są wciąż widoczne. W Puszczy Białej znajdziecie ślady po dawnych okopach i niejedną łuskę po nabojach. Natomiast armaty z czasów napoleońskich znajdują się właśnie na zamku. Są w pełni sprawne o czym można się przekonać w czasie pokazów kanonierów.
Kanały w Pułtusku
Pułtusk jest wyjątkowo korzystnie ulokowany na wzgórzu nad rozlewiskiem Narwi. Wody rzeki płyną przez arterie miasta w dosłownym tego słowa znaczeniu – poprowadzone są tam kanały, które stanowią szlak zwiedzania. Można wynająć gondoliera, który oprowadzi was, czy też opłynie, po mieście widocznym z punktu widzenia gondoli.
Sprawdź nasz poprzedni wpis
Lokalne jedzenie w Puszczy Białej
W departamencie lokalnych specjałów też jest całkiem ciekawie. W Lutobroku Folwark pod numerem 19 zastaniecie państwa Jurzyków, którzy uskuteczniają sztukę wyrobu serów korycińskich.
Sery wyrabiane są w piątek.
Dolina Serowa w Lutobroku,
Najlepiej wcześniej przedzwonić: 512 403 084 i 500 486 785.
W Lutoborku znajduje się też sklep z lokalnymi wędlinami.
Transparentność
Z domków w Tocznabiel korzystaliśmy na zaproszenie ich właścicieli, ale wszystkie opinie są w 100% nasze. Jeśli chcielibyście wybrać się na urlop naszymi śladami, poniżej znajdziecie linki, które przeniosą was gdzie trzeba by dokonać rezerwacji.
AirBnb: Chata Latoś i Chata Łońska
W tekście obecne są też inki afiliacyjne serwisu Booking.com. Jeśli dokonacie przez nie rezerwacji, otrzymamy od Booking.com prowizję, a was nie będzie to kosztować ani grosza więcej.