Ziemie zamknięte pomiędzy Malborkiem, Chojnicami i Wejherowem mają ogromny potencjał wycieczkowy. Z południa na północ rozciągają się tam na mapie trzy Parki: Park Narodowy Bory Tucholskie, Wdzydzki Park Krajobrazowy oraz Kaszubski Park Krajobrazowy. W okolicach, jeśli dobrze poszperać, można znaleźć również Wdecki Park Krajobrazowy, który kusi zakolami uwielbianej przez kajakarzy rzeki Wdy. Jest zatem w czym wybierać. Parki są od siebie oddalone o zaledwie kilka godzin pedałowania, więc co dziennie można nocować nad innym jeziorem, które będą miały jednak jedną niezmienną cechę – krystalicznie czystą wodę. Okazuje się również, że jest to idealne miejsce do oglądania deszczu perseidów. Zapomnijcie więc o plażowych leżakach w Sopocie po 150 zł od osoby i ruszajcie nad Kaszubskie Morze!
Trasa rowerowa – Bory Tucholskie i Kaszuby
Naszą podróż podzieliliśmy na cztery dni:
I – Chojnice – Funka – Małe Swornegacie – Swornegacie – Drzewicz
Do Chojnic dojeżdżamy pociągiem z przesiadką w Tczewie – Koleje Mazowieckie, a potem jedziemy dalej przewozami regionalnymi. Ten drugi jest malutki (a podróżujemy przecież w długi weekend), znajduje się w nim zaledwie kilka miejsc na rowery, a pociąg jest wypchany po brzegi. Warto o tym pamiętać przy planowaniu podróży.
Przesiadkę w Tczewie warto urozmaicić wizytą w fenomenalnym barze mlecznym o swojskiej nazwie Kociewiak, w którym za niewielkie pieniądze można najeść się lepiej niż na balu u księżnej Anny Henrietty.
II – Drzewicz – Męcikał – Brusy – Brusy-Jaglie – Leśno – Wiele – Borsk – Jezioro Wdzydzkie
III – Borsk – Rezerwat Przyrody Kręgi Kamienne – Wojtal – Łąg – Zimne Zdroje – Młyńsk – Wirty
IV – Wirty – Koteże – Jabłowo – Pelpin – Narkowy – Malbork
Bory Tucholskie
Wieść gminna niesie, że Bory Tucholskie mają jedne z najlepszych ścieżek rowerowych w Polsce. Jak ludzie mówią tak jest, aż żal, że po ich śladach nie kroczy otwarte z pompą wschodnie GreenVelo, gdzie ścieżki rowerowe często wyznaczane są po istniejących drogach i dróżkach – asfaltowych i piaskowych. Nam młodym bykom to jeszcze nie przeszkadza, ale jeśli ktoś podróżuje z dziećmi, takie utrudnienia są czynnikiem zniechęcającym do wyjazdu.
Pojechaliśmy, sprawdziliśmy, faktycznie jest czego zazdrościć. Niestety nasza wyprawa wypadła w bardzo nieszczęśliwym momencie. W nocy z piątku na sobotę szeroko pojęte Pomorze nawiedziła ogromna nawałnica.
Po lasach w zasadzie nie da się jechać, a i tak jest to szczęście, że obszary te wciąż można nazwać lasem. Bo w okolicach Rytla zostało tylko coś co można by porównać do rżyska, całe hektary drzew ściętych na wysokości kilku metrów nad ziemią. Te które nie zostały skrócone o głowę, zostały wyrwane razem z korzeniami, wiatr nie oszczędził nawet ogromnych, wiekowych drzew. Nie brakowało również zerwanych dachów. Niestety, były również ofiary śmiertelne i co najgorsze również wśród dzieci, które przybyły do Borów Tucholskich na wakacyjny obóz. W dziesiątkach tysięcy gospodarstw zabrakło prądu, co nie dziwi biorąc pod uwagę złamane jak zapałki słupy elektryczne. W okolicznych miasteczkach i wsiach sklepikarze wyprzedawali mięso po 2 zł za kilogram. Elektryczność miała zostać przywrócona dopiero w ciągu następnych czterech dni.
Gdziekolwiek się nie zatrzymywaliśmy ludzie spontanicznie dzielili się swoim żalem za zmiecionymi z powierzchni ziemi lasami. Opowiadali o utraconym dobytku, o zalanych mieszkaniach, ale przede wszystkim z żalem mówili o tym, jak tam kiedyś było pięknie. Teraz drzewa posypały się na siebie jak bierki, nie wiadomo nawet z której strony zacząć.
Po ścieżkach rowerowych dało się tutaj jechać jedynie od Chojnic co Swornychgaci. Dalej lasy były nieprzejezdne.
Funka
Z sentymentu zajrzeliśmy po drodze do Funki, gdzie za nastolatka uczyliśmy się żeglować. Nic się nie zmieniło. Maleńki miejscowy sklepik wciąż stoi i zaopatrywany jest we wszelkiego rodzaju trunki. Dalej odbywają się tutaj młodzieżowe obozy żeglarskie. Szczęśliwie w czasie burzy nikt z ich uczestników nie ucierpiał.
W bosmanacie porządek jak był, tak jest. Bosman przegnał nas i nasze rowery z jego terenu, na którym przycupnęliśmy by wymienić dętkę w kole. Po chwili jednak pokazał, że jest swój chłop i zaproponował elektryczną pompkę. Nieszczęśliwie się złożyło, że prądu wciąż nie było.
Małe Swornegacie i Swornegacie
Prawdopodobnie nie ma na całym świecie lepszych nazw miejscowości niż na Kaszubach. W Swornychgaciach możecie zrobić trochę większe zakupy, bo to może nie za wielka miejscowość, ale z turystycznymi tradycjami. Kiedy tu docieramy oczywiście nie ma nigdzie prądu, a w lokalnej smażalni ryb pani kierownicza nie jest skłonna do przyrządzenia świeżej ryby z czołówką na głowie. Na szczęście można się tutaj zaopatrzyć w gotowe wędzone ryby i piwo.
Męcikał
To kolejna miejscowość, do której zaglądamy w zasadzie tylko z powodu jej nazwy, żeby przekonać się, że ona faktycznie istnieje. Znajdować się tu miał również malowniczy most na rzece Brdzie. Mosty są nawet dwa, żaden jednak nie jest nawet w połowie tak malowniczy jak most kolejowy w Tczewie. W miejscowości można zrobić jednak mały przystanek nad rzeką, by następnie udać się już na północ w stronę Brus.
Brusy-Jaglie
W Brusach znajduje się wspaniała Chata Kaszubska oraz rodzinny dom lokalnego artysty Józefa Chełmowskiego. Jest to połączenie galerii sztuki, skansenu, warsztatu i nie wiem czego jeszcze, miejsce aż tętni od kreatywnych wibracji.
Józef Chełmowski był człowiekiem renesansu i interesował się praktycznie wszystkim, rzeźbił, malował, konstruował, filozofował. Ogród jego rodzinnej posiadłości, w której obecnie mieszka jego żona, jest kolorowy i aż roi się tam od przeróżnych atrakcji – ogromnych, stylizowanych na postacie, rzeźbionych w drewnie uli, potworów, łowców snów, kalendarzy, malowideł. Polecamy odwiedzić to oryginalne miejsce. Nie jest to żadna wystawa, mieszkanie oraz obejście wygląda dokładnie tak, jak wtedy gdy Chełmowski jeszcze żył.
Ostatnie nawałnice nie oszczędziły również i tego miejsca. Ogromne drzewa zostały wyrwane z korzeniami, zniszczone zostały niektóre rzeźby jak również dach domu państwa Chełmowskich, jednak główna część eksponatów przetrwała. Jeśli jesteście w okolicy wpadnijcie żeby pogadać z panią Chełmowską i może wspomóc nawet najskromniejszym datkiem odbudowę tego bajkowego miejsca.
Kręgi Kamiennie:
Jeśli o energii i magii już mowa, to warto pamiętać, że na Kaszubach znajduje się wiele miejsc pochówku starożytnych plemion. Kamienne kręgi, kurhany i miejsca mocy. Można je oglądać w kilku miejscach, m.in. w:
- Odrach
- Węsiorach
- Leśnie
My odwiedziliśmy kręgi, znajdujące się w porośniętym lasem rezerwacie w okolicach Odr. Porośnięte pradawnymi porostami kamienie od setek lat stoją ułożone w kilku kręgach, których rozstawienie wyznaczały położenie słońca w dniach przesileń. Wokół dostrzec można również niewielkie kopce, kryjące w sobie miejsca pochówków Gotów. Całość w malowniczy sposób porastają wrzosy, a wokół unosi się (jak głoszą lokalni gawędziarze) niezwykle pozytywna energia, zdolna do leczenia wszelkich urazów.
Wdzydzki Park Krajobrazowy
Największe jezioro położone w sercu Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego nazywane jest również Kaszubskim Morzem, albo Wdzydzkim Krzyżem. Przewrotnie, jezioro to jest niczym cukier z cukru, bo składa się z niczego innego jak z innych jezior – połączonych ze sobą Wdzydze, Radolne, Gołuń, Jelenie i Słupinko. Piękno panoramy wzbogacone jest widokiem wysp. Wokół brak jest większych miejscowości i teren w bezchmurne noce doskonale nadaje się do obserwacji nieba. Do tego woda czystsza niż w warszawskiej wannie, nic tylko pływać.
Nocowaliśmy tego dnia w okolicach Borska, gdzie polecić możemy całkiem niezłą knajpę w ośrodku Largo, do której zalet należało to, że posiadała dostęp do prądu oraz piękny taras widokowy wychodzący na jezioro i keje.
Ścieżka rowerowa prowadząca wzdłuż jeziora w kierunku północnym to osobna historia. Przemieszczanie się po niej wymaga między innymi: odnajdowania dziur w ogrodzeniu postawionym przez jakiegoś imperialistycznego właściciela nadjeziornej działki, przenoszenia rowerów po murowanych schodach i kluczenia po szuwarach. Trudno nam powiedzieć jak ta trasa wygląda dalej, nam udało się wyjechać maksymalnie 1 km od ośrodka Largo. Tam stwierdziliśmy, że zostaniemy już tu gdzie stoimy, nad jeziorem. Mapa być może mówi, że jest tam ścieżka rowerowa, ale chyba nie jest ona dostępna dla osób ceniących sobie komfort jazdy.
Rzeka Wda i Brda
Jeśli wolicie przemieszczać się łagodnie z prądem rzeki, zamiast męczyć się na topornym i staromodnym rowerze, nie omińcie Brdy i Wdy. Te piękne kaszubskie rzeki tym razem były przez nas oglądane jedynie z mostów, ale i bez wodowania jesteśmy w stanie ocenić, że to jedne z najładniejszych polskich rzek.
Ponoć najpiękniejsze widoki na rzece Wdzie gwarantowane są we Wdeckim Parku Krajobrazowym, a szlak warto rozpocząć w mieście Tleń.
Kajaki można wypożyczyć:
Wirty
Wirty znajdują się na północnym brzegi jeziora Borzechowskiego. To niewielka miejscowość, znana przede wszystkim z arboretum. Jest to doskonałe miejsce na odpoczynek albo posiłek. Oko cieszą tutaj bowiem nie tylko piękne drzewa i widok rozległego jeziora, ale również to, co w drodze bywa sprawą niebagatelną – bardzo czyste i świetnie wyposażone toi toiki na parkingu.
Jezioro Borzechowskie jest równie czyste, co pozostawione za naszymi plecami Wdzydzkie czy Dybrzyk. Brzegi jeziora są wyjątkowo strome, co nie pozwala na rozbicie namiotu w żadnym niemal miejscu z widokiem na wodę. Pokryty drzewami brzeg skrywa letniskowe posesje, z których chyba każda posiada prywatną keję. Na jeziorze znajduje się wyspa, na której położone są ponoć ruiny krzyżackiego zamku. Ponoć jedynym sposobem by się na nią przedostać jest wynajęcie rowerku wodnego lub przepłynięcie wpław.
W okolicy znajduje się kąpielisko w ośrodku Neptun. O ile samo kąpielisko jest jeszcze całkiem w porządku, o tyle sam ośrodek sprawia wrażenie jakby zawiesił się w czasie gdzieś pomiędzy późnym PRLem a nowoczesnością. Niby mają tutaj pole namiotowe, ale nie istnieją żadne toalety, o prysznicach nie wspomnę. Wszyscy muszą obsłużyć się w dwóch stojących na środku toitoikach. Na terenie ośrodka porozsiewane są zapomniane sale gier i zabaw. Niby nad wodą stoi pokaźnych rozmiarów plażowa knajpka, ale mimo że mamy długi weekend, zamknięto ją przed 18. W dodatku o tej godzinie na ośrodku nie ma już żadnych pracowników.
Zamek w Malborku
Ostatnio byliśmy tu kiedy nie sięgaliśmy wzrokiem wyżej niż wysokość kuchennego stołu. Pamiętaliśmy więc przede wszystkim, że Malbork jest duży, zbudowany z czerwonej cegły i posiada centralne ogrzewanie. To wspomnienie na pewno nie oddaje sprawiedliwości tej imponującej budowli, na której porządne zwiedzenie potrzebujecie co najmniej 3,5 godziny.
Z ogromną satysfakcją stwierdzamy również, że obsługa klientów jest tutaj na europejskim poziomie. Prawdziwym majstersztykiem jest audioguide, z fajnymi podkładami muzycznymi i wspaniałą grą aktorską. Polecamy zarezerwować sobie na Malbork cały dzień, od rana do wieczora, szczególnie, że główny dziedziniec zamku wygląda obecnie jak miejski skwer, na którym w blasku słońca można odpocząć na leżakach w przerwie między zwiedzaniem skarbców i komnat.
W okolicy znajduje się wiele krzyżackich zamków, a jeden z najlepiej zachowanych położony jest w Kwidzynie. Na pewno warto też zajrzeć do Szymbarku, żeby zobaczyć ukryte w lesie, nie udostępnione do zwiedzania, ruiny zamku krzyżackiego. Całość robi niesamowite wrażenie.
Ścieżki rowerowe i malownicze trasy:
Tam gdzie brakowało nam na trasie przystanków na zwiedzanie, w sukurs przychodziły malownicze trasy rowerowe i piękne krajobrazy, które w same w sobie stanowią wystarczający powód by przyjechać na Kaszuby i Kociewie.
Pelpin – Starogard
Nowa, fajna trasa rowerowa, niestety chora na tą samą przypadłość co większość Polski – kostkowana. Wiedzie jednak po bardzo urozmaiconych terenach, nie brak tu delikatnych podjazdów i szybkich zjazdów wśród malowniczych pól Kociewia. Mimo więc, że ostatni dzień spędzony właśnie na drogach Kociewia miał być pozbawiony jakichkolwiek atrakcji, okazał się jednym z najprzyjemniejszych.
Borsk – Rezerwat Kamiennie Kręgi Odry – Łąg
Jest to trasa prowadząca w sporej części po piaszczystych lub szutrowych drogach leśnych, w innych zaś momentach prowadzi po niezbyt ruchliwych drogach. Raz po raz droga nasza przecina nurt wijącej się wśród pól i lasów Wdy, co stanowi największą atrakcje na trasie.
Chojnice – Swornegacie – Męcikał – Brusy
Na koniec creme de la creme czyli wspomniana przez nas ścieżka po Borach Tucholskich. Można tutaj spokojnie zapomnieć o pędzących samochodach i nieoglądając się za siebie cieszyć się podróżą wśród lasów. Wielka chwała bohaterom, którzy nie pozwolili by ścieżka była zrobiona z kostki brukowej.
3 komentarze