Mimo że w Indonezji najbardziej przypadła nam do gustu prowincja, to jednak nie było możliwości byśmy w czasie swojej podróży pominęli Yogyakartę. Jest to druga, najczęściej odwiedzana destynacja w Indonezji. I chodź nie przeczytacie o tym w Lonely Planet, Yoygakarta to również były dom Daniela.
Miasto to posiada wszystkie wady azjatyckich metropolii, ale o dziwo daje się lubić i to nawet bardzo. Szczególnie jeśli z hałaśliwego chaosu głównych ulic skręcicie w maleńkie uliczki, na których zmieścić może się tylko skuter.
Powszechnie uznawana za stolicę kultury i języka jawajskiego Yogyakarta sprowadza do siebie rzesze turystów główne ze względu na bliskość dwóch wielkich świątyń. Zaledwie godzinę drogi od miasta znajdują się Borobudur – największa buddyjska świątynia na świecie – i Prambanam – uznawany za jedną z najpiękniejszych świątyń hinduistycznych.
Dla mnie jednak najważniejszymi atrakcjami tego miasta jest bliskość Merapi, występy warii i studenckie wróżby na placu Alun Alun.
Co zobaczyć w Yogyakarcie?
Popływaj pod wodospadami wokół Yogyakarty
Indonezyjską rekreacje dobrze opisuje słowo „nowy”. Ilekroć ktoś ze starych znajomych poleca nam wycieczkę nad wodospad albo na plaże, pyta Daniela czy już tam był i zwykle następnie mówi „Oh, this is a new one!”.
Oczywiście nie oznacza to, że wodospad jest nowy, a jedynie to, że niedawno stał się tzw. „obiektem turystycznym” – obyek wisata. A zatem państwo wzięło go pod swoje skrzydła i obudowało jakąś infrastrukturą. Wejście na taki obiekt jest płatny (ale opłaty są bardzo symboliczne, szczególnie jeśli wodospad prezentują sobą nie tylko potencjał widokowy, ale też można się w nim spokojnie wykąpać – bo wtedy wiadomo, że bywają tam też miejscowi).
Nie inaczej jest z wodospadem Kedung Pedut na południowy zachód od Yogyakarty. Wejście tam kosztuje bodaj złotówkę, a znajdziecie tam nie tylko kaskady czystej wody, ale też kilka niecek, w których można spokojnie popływać.
Kąpiel w wodospadzie polecamy tym bardziej, że wody Oceanu Indyjskiego wokół Yogyakarty są w wielu miejscach (ale oczywiście nie wszędzie) bardzo niebezpieczne i nie może się w nich kąpać. Prądy bywają bardzo silne i każdego śmiałka wciągną pod wodę, a następnie na środek oceanu.
Kedung Pedut nie jest oczywiście jedynym wodospadem w okolicy, więc zwiedzajcie do woli!
Trekking na szczyt wulkanu Merapi
Merapi to jeden z najwyższych szczytów wulkanicznych w okolicy. Ta kapryśna księżniczka wybucha z zadziwiającą częstotliwością, co jednak nie przeszkadza Indonezyjczykom osiedlać się na jej stokach. Osiedla znajdują się tutaj nawet na wysokości 1600 m.
Trekking na Merapi to atrakcja dla najbardziej wytrwałych i wysportowanych turystów. Popularne jest wybieranie się na wschód Słońca, który przy odpowiednich warunkach pogodowych jest obłędny. Może być też tak, że wschodzące Słońce będzie kompletnie niewidoczne zza chmur, które aż nazbyt często piętrzą się wokół krateru.
Dodatkowym utrudnieniem jest konieczność wybrania się na niego w środku nocy (jeśli chcesz wybrać się na wschód słońca na Merapi prosto z hotelu w Yogyakarcie, musisz wyjechać stamtąd o 23:00). )Więcej o trekkingu na Merapi przeczytasz w naszym kolejnym wpisie.
Jeśli nie masz siły na trekking, możesz wybrać się na wulkan ze terenowym jeepem. Lokalne agencje turystyczne organizują tego typu wycieczki, zarówno w okolice szczytu góry jak i do miejsc, w których można obserwować płynącą we wnętrzu wulkanu lawę.
A dla fanów wycieczek motorowych polecamy odwiedzenie wiosek, które usytuowane są na stokach wulkanu. Widoki są tutaj przepiękne i jest to jedno z najlepszych miejsc na przejażdżkę wokół Yogy.
.
Ale na szczycie bywa też tak…
Odwiedź Borobudur i Prambanam
Największą atrakcją w okolicy jest oczywiście Borobudur. Największa buddyjska świątynia na świecie. Miejsce oblegane przez turystów z zagranicy jak i z całej Indonezji. Nie zdziw się jeśli przyjdzie ci tu pozować do niezliczonej ilości zdjęć z ciekawymi cudzoziemców Indonezyjczykami.
Jeśli planujesz udać się tam skuterem, wyjedź wcześnie rano, najlepiej ok 7:00 a nawet wcześniej. Okolice Borobudur określane są jako raj na ziemi. Dużo tu słońca, widoki są obłędne, ale zwiedzanie świątyni w pełnym słońcu jest bardzo męczące. Lepiej więc uniknąć największych upałów, które zaczynają się około 13.
DO Borobudur polecamy wybrać się trasą prowadzącą na północ od rzeki.
Wróżby na placu Alun Alun
Przyjdzcie tutaj wieczorem i poczujcie się jak w środku studenckich juwenaliów (odjąć alkohol). Yogyakarta to miasto uniwersyteckie i właśnie tutaj zbiera się lokalna brać studencka. Do lokalnych rozrywek należy jeżdżenie oczojebnymi, wybebeszonymi garbusami i przesiadywanie w knajpkach przy napędzanych akumulatorami lampkach stolikowych.
Creme de la creme wieczoru to miejscowy odpowiednik szukania na niebie spadającej gwiazdy. Zlokalizuj na placu dwa ogromne drzewa. Znajdź grupę studentów stojących na wprost od nich i wmieszaj się w tłum. Miejska legenda głosi, że jeśli uda ci się z zawiązanymi oczami przejść pomiędzy dwoma drzewami, startując oczywiście z odpowiednio dalekiej odległości, spełni się twoje marzenie. Na przeciwko drzew znajdziecie pełną infrastrukturę, która ułatwi wam podjęcie tej ciężkiej próby. Nawet wypożyczalnie czarnych przepasek na oczy.
Zjedz obiad u Ramintena
Odrębnym doświadczeniem jest obiad u Raminten (House of Raminten).
Restauracja stworzona jest w domu lokalnego celebryty, gwiazdy tańca i kabaretu. Oczywiście ladyboy’a.
Do mieszkalnej części można wejść prosto z sali jadalnej, a właściciel ponoć codziennie rano wykonuje tutaj pokaz jawajskiego tańca.
Uważaj gdzie stawiasz kroki idąc do toalety, bo na zapleczu znajduje się stajnia z najprawdziwszymi końmi, które spokojnie przeżuwają co mają do przeżucia odprowadzając cię wzrokiem gdy idziesz do pisuaru.
Cała obsługa ubrana w tradycyjne jawajskie stroje. Jedzenie jest dobre, a ceny nieziemsko niskie. A w ofercie same lokalne specjały. Ogromne różowe drinki z kokosem o smaku kisielu oraz kurczak z jajkiem w bambusie – kształt tego dania nawiązuje wprost do papuaskich tutek.
Jeszcze kilka lat temu w menu znajdowała się pozycja przeznaczona wyłącznie dla dżentelmenów. Masaż dla pana wykonywany przez innego pana. Ponoć wyleciała już z karty dań, nie wierzę jednak że ze względu na brak popytu.
Kabaret Ramintena
Jeśli obiad u Ramintena przypadł ci do gustu, to nie może cię zabraknąć na weekendowym występie jego kabaretu.
Głównymi gwiazdami są tutaj warie, czyli indonezyjskie draq queen. Dziewczyny stroją się w piękne piórka i tańczą jakby jutra nie było, udając przy tym że śpiewają największe światowe i indonezyjskie przeboje.
Takie show można zobaczyć tylko w Yogyakarcie, dlatego na występie nie brakuje turystów z całej Indonezji.
Show odbywa się w centrum handlowym Mirota Batik na Malioboro. Należącym zresztą w całości do Ramintena.
Przejdź się wieczorem po Malioboro Road
Malioboro, zwana również Malboro, jest centrum zakupowym Yogyakarty. Możecie tu kupić batikowe ubrania albo zaopatrzyć się we wszędobylski chiński badziew, który wygląda jak pamiątka z Nikąd. Nie brakuje tu też występów lokalnych zespołów, naciągaczy i innych pułapek turystycznych.
Jeśli chodzi o zakupy konwencjonalne, ubrania w europejskim typie z domieszką indonezyjskiej stylówy znajdziecie w bardzo korzystnych cenach w okolicy Gejayan (obecnie ulica Affandi).
Wybierz się na spektakl Ramayany lub tańca jawajskiego
Yogyakarta to stolica jawajskiej kultury. Jesli jesteście zainteresowani teatrem muzycznym, przy okazji wizyty wybierzcie się na spektakl Ramayany, któremu towarzyszy muzyka gamelanowa. Aczkolwiek z ręką na sercu przyznamy, że muzyka gamelanowa bardziej przypadła nam do gustu na Bali – jest tam bardziej radosna i urozmaicona.
Ramayana to starożytny, znany w całej Azji Południowo Wschodniej epos opisuący historię księcia Ramy ratującego jego żonę Si tę z rąk króla Rawana.
Taman Sari – ogrody sułtana
Choć Yogyakarta szczyci się tym, że do dnia dzisiejszego pozostaje sułtanatem (sam sułtan ma pozycje raczej ceremonialną), nie zachęcamy was do odwiedzania miejscowego pałacu (Kraten). W porównaniu do europejskich perełek architektury prezentuje się on raczej marnie.
Zamiast tego lepiej udać się do sułtańskich ogrodów. Choć samych ogrodów tu nie uświadczycie. Zniknęły w czasie trzęsienia ziemi.
Znajdziecie tam za to trzy urocze baseny z krystalicznie czystą wodą i podziemny meczet, który systemem kanałów był niegdyś połączony z samym pałacem.
Obejrzyj produkcję batiku
Batik to tradycyjny indonezyjski materiał, z którego wykonywane są sarongi, koszule i co się tylko komu zapragnie. Na wesela chodzi się w batikowych koszulach i jest to szczyt elegancji. Jeśli lubisz trochę bardziej wesołe wzory i kolory to polecam zaopatrzenie się w Jogyakarcie w twoją pierwszą batikową koszulę. Zaręczam, że posłuży ci przez kilka lat. Za mniej niż 100 zł możesz zaopatrzyć się w świetnie wykonany przyodziewek.
Na zakupy możesz wybrać się w okolicach Alun Alun. W labiryncie tych wąskich ścieżek aż roi się od sklepów z batikiem. Kiedyś była to po prostu artystyczna dzielnica Yogy. Dziś jest to zagłębie turystyczne z nieźle zaopatrzonymi butikami.
Gdzie nocować?
Yogyakarta jest dość wyraźnie podzielona na bogatszą północ i ubogie południe. Jeśli szukasz noclegu polecamy okolice Prawirotaman. Jest to przyjazna turystom okolica, z mnóstwem cichych uliczek, sklepów i kawiarni. Nie warto nocować poza centrum (chyba, że zamierzacie spędzić urlop w hotelu), bo dojazdy są bardzo męczące, szczególnie w porze deszczowej. Wiemy, bo praktykowaliśmy nocując u znajomego pod Yogyakartą.
Z noclegów polecamy Pondok Ijo Guesthouse w okolicach Alun Alun Kidul (bardzo klimatyczny pensjonat z małym basenem i śniadaniem w cenie 50 zł za pokój). Jest to doskonała okolica, pełna restauracji i warungów. Znajdziecie się z dala od głównych ulic, a jednocześnie blisko starego miasta, ogrodów sułtana, Alun Alun czy Malioboro.
Noclegów można szukać zarówno przez Booking.com jak i Airbnb. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz skorzystać z naszych linków referencyjnych.
Jeśli planujecie dostać się do Yogyakarty droga lotniczą uprzedzamy, że wasz lot niemal na pewno będzie opóźniony. Nawet jeśli wylecicie o czasie, to na bank po pojawieniu się w przestrzeni powietrznej nad Yogyą, zaczniecie długotrwały balet nad miastem. Kolejka do pasa lądowania jest długa i należy liczyć się nawet z godzinnym oblotem miasta. Na szczęście władze zapowiedziały budowę większego lotniska.
Gdzie jeść w Yogyakarcie
W Yogyakarcie czy też w ogóle w Indonezji nie jest łatwo o zdrowe, nieprzyprawione MSG jedzenie. A MSG w połączeniu z ostrymi przyprawami to największe zło. Ponieważ nie jesteśmy już tacy młodzi i coraz bardziej dbamy o swój żołądek, z całego serca polecamy warungi (czyli małe stoiska z jedzeniem, odpowiedniki naszych foodtrucków) i restauracje prowadzone przez naszych znajomych.
Odwiedziny w Gareng Petruk na to nie tylko doświadczenie kulinarne, ale i rozrywka. Wieczorami setki młodych ludzi gromadzi się pod filarami tutejszych sklepów gdzie jedzą, grają i śpiewają. Jedzenie tutaj jest super smaczne i przede wszystkim dobrej jakości, a ceny przysłowiowo wręcz niskie.
Poza tym jeśli tęsknisz za europejskim jedzeniem, udaj się do sieci restauracji Waroeng Steak & Shake. Zamów sok z awokado i wołowego steka w sosie pieprzowym.
Natomiast po europejską kuchnię w rasowym stylu odsyłamy was do restauracji Mediterranea Restaurant w okolicy Prawirotaman.
Poza tym nie zapomnijcie zajrzeć do wspomnianego już oddzielnie House of Raminten.
Polskie smaki w Yogyakarcie
Jeśli poprzednie restauracje brzmiały za mało swojsko, zajrzyj do La Patate Cafe, gdzie nasz przyjaciel Agus wraz z żoną zaserwuje Ci najlepszego kotleta Cordon Blue na świecie. Menu inspirowane jest europejską kuchnią, a jak sama nazwa przybytku wskazuje, szefowa kuchni lubi eksperymentować z ziemniaczaną skrobią.
Więcej? W Yogyakarta znajdziecie nawet polskie zapiekanki. Szef Kedai Zapiekanka ze swojej wizyty w Polsce przywiózł nie tylko uniwersytecką wiedzę, ale także przepis na bułkę z pieczarkami i serem. Smakuje dobrze nawet w porównaniu z oryginałami!
Targ rybny na Depok
Plażom w okolicach Yogyakarty brakuje bardzo mało do nazwania ich odrażającymi. Czarny piasek, duża ilośc śmieci. Do tego silne prądy, sprawiające że kąpiele tu są zabronione.
Mimo tych wszystkich niedostatków plaża ta jest również obiektem turystycznym, przez co należy zapłacic tutaj za wjazd i parking.
Na plaży znajduje się targ rybny. Możecie zamknąć oczy, zapomnieć o dziesiatkach latających wokół much i obkupić się tutaj w owoce morza. Następnie ryby możecie zanieść do pobliskiej restauracji i poprosić o ich przyrządzenie. Restauracje są dalekie od europejskich standardów higieny.
Ponoć ryby sprzedawane na tamtejszym targu wcale nie są miejscowe, tylko przywożone są tutaj z Surabayi. Niemniej jednak jest to dobre miejsce na skosztowanie bawala, która w naszym osobistym rankingu zajmuje pierwsze miejsce. Za jej pyszne białe mięso zapłacicie w Polsce ok 150 zł. Za zakup ryb w Depok i ich przygotowanie wraz z napojami zapłaciliśmy 20 zł od osoby.
Ale kusicie <3. Nas najbardziej interesuje trekking na wulkan Merapi, ale po powrocie z Mjanmy i planach wyjazdowych do Ameryki Południowej możemy sobie pozwolić jedynie na coś krótszego w ciągu roku. Jest sens tam lecieć na półtorej tygodnia czy wróci się ze zbyt wielkim niedosytem?
Jeśli się skupicie tylko na Merapi i okolicach Yogyakarty to może tak. Ale jeśli planujecie coś jeszcze, albo nie daj boże inne wyspy chcecie do tego dołożyć to moim zdaniem kompletnie nie ma to sensu 🙂 Ja byłam teraz w Yogy przez ponad 10 dni i czuje niedosyt 🙂