Jak jeździ się po Dolnym Śląsku? Przede wszystkim pod górę lub ewentualnie z górki. Trasy prowadzą po małych, niezbyt ruchliwych publicznych drogach, widoki są przepiękne, a w ogródkach rośnie poniemiecki perz, który odrasta jak zły. A przynajmniej tak tłumaczyła nam jedna pani w Prusicach syzyfową pracę na przydomowym trawniku.
Przedstawiamy wam podsumowanie naszej czterodniowej wycieczki rowerowej po Dolnym Śląsku na trasie Legnica – Złotoryja – Jawor – Jelenia Góra – Miedzianka – Kolorowe Jeziorka – Zamek Książ.
Dojazd do Legnicy
Na Dolny Śląsk musimy dojechać z Warszawy. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest przejazd koleją. Wybieramy pociąg IC do Wrocławia.
Jazda ICkiem ma tę zaletę, że nie jest tak nieprzyzwoicie zapełniony jak np. Słoneczny, pociąg Kolei Mazowieckich, który co roku notuje chyba rekordową liczbę przewiezionych osób i rowerów na trasie Warszawa – Gdańsk.
Wadą jest jednak na pewno niewielka liczba miejsc rowerowych. Są wciśnięte w tym samym miejscu co półki na ciężki bagaż. W wagonie z przewozem rowerów znajdują się 2 (słownie: dwa) haki na rowery. Mało. Nie wspominając o tym, że żeby te rowery na nich zawiesić, najpierw trzeba odgruzować przestrzeń z walizek innych pasażerów.
Żeby na tych kilka miejsc się załapać, trzeba rezerwować bilety z odpowiednim wyprzedzeniem. Są dostępne w sprzedaży najwcześniej 30 dni od daty przejazdu. Jeśli planujecie podróżować w długi weekend, najlepiej jest kupować bilet od razu jak pojawią się w sprzedaży.
We Wrocławiu nocujemy, a potem przesiadamy się na pociąg Kolei Dolnośląskich do Legnicy. Przejazd trwa ok 40 minut.
Opis trasy
I dzień: Legnica – Złotoryja – Jawor
II dzień: Jawor – Jelenia Góra
III dzień – Jelenia Góra – Miedzianka – Wieściszowice
IV dzień – Wieściszowice – Zamek Cisy – Zamek Książ – Świebodzice (PKP)
Na mapie niestety zabrakło wyrysowania ostatniego odcinka trasy Zamek Książ – Świebodzice.
Stopień trudności
Nasza trasa jest spokojnie do zrobienia przez każdą osobę, która lubi aktywny wypoczynek. Nie musisz być doświadczonym rowerzystą, ale musisz mieć trochę siły no i chęci. Nie warto zabierać dużego bagażu. Rower turystyczny w zupełności wystarcza i sprawdzi się lepiej niż górski. Pokonywaliśmy ok 40-60 km dziennie.
Legnica
Przed wyjazdem o Legnicy słyszeliśmy same złe rzeczy. Że to miasto dresiarzy i totalna rozpierducha. I żebyśmy może przemyśleli rozpoczęcie naszej trasy w Bolesławcu, który jest niczym pączek w maśle. Może następnym razem. A nawet na pewno.
Póki co zostaliśmy przy pierwotnym planie i nie mieliśmy czego żałować. I to mimo, że Legnica faktycznie nie była oszczędzana. Najpierw po wojnie spalono wiele zabytkowych kamienic (czczono zwycięstwo, a może maskowano grabież), potem przez wiele lat stacjonowało tam wojsko radzieckie. Mała Moskwa.
My na szczęście trafiliśmy tam w piękny słoneczny dzień, w dodatku w sam środek obchodów Dnia Flagi, który postanowiono uczcić rajdem rowerowym. Ponieważ o godzinie 10:00 rano byliśmy jedynymi rowerzystami w zasięgu wzroku, zostaliśmy udekorowani flagami od stóp do głów.
Samo miasto warto odwiedzić, nie wiem jednak jak długo należy tam zostać. My przyjrzeliśmy się kościołowi, rynkowi i zamkowi, a po jakiejś godzinie ruszyliśmy na trasę w stronę Złotoryi.
Złotoryja
Złotoryja mogłaby śmiało grać w jakiejś polskiej telenoweli. Jest tu trochę sennie, trochę pięknie i trochę zabytkowo. W planie była wizyta w kopalni albo co najmniej w Muzeum Złota. Ponieważ los miał dla nas inne plany, skończyło się na poświęceniu godziny na wymianę dętki, a potem już się zasiedzieliśmy i zostaliśmy na obiedzie.
Przy rynku znajduje się sklep sportowy, w którym w nagłej potrzebie zaopatrzyć możecie się i w dętkę i w bluzę rowerową. Pan za ladą był też na tyle miły, że pozwolił nam umyć ręce na zapleczu.
Trasa ze Złotoryi do Jaworu prowadzi przez pierwszy odcinek po szutrowej, trochę kamienistej drodze. Zdecydowanie nie jest to dobry wybór dla kolarzy. Trasa jest jednak bardzo ładna i ultraspokojna, więc warto ją wybrać. Po jakiś 45 minutach dojeżdża się do trasy asfaltowej, która prowadzi przez Prusice (te od poniemieckich chwastów), a potem już do samego Jawora. O ile trasa z Legnicy do Złotoryi jest bardzo z górki, o tyle tutaj macie już przedsmak tego co będzie was czekać na południu.
Jawor
Jadąc do Jawora będziecie mieć pod górkę, tak jak Jawor miał pod górkę przez ostatnie 70 lat. Nad miastem wciąż unosi się atmosfera smuty. Za komuny tutejszy zamek stanowił siedzibę placówki UB. Przetrzymywano tam więźniów politycznych. Nie zsiadając z roweru możecie zajrzeć do leżących na parterze karcerów.
Na szczęście miasto ma co najmniej jedno cudowne miejsce i jest to architektoniczna perełka, Kościół Pokoju, jeden z trzech wybudowanych dla uczczenia zawarcia pokoju westfalskiego. Jest to w zasadzie jedyny powód dla którego do Jawora zawitaliśmy. W przeciwnym razie już ze Złotoryi pokierowalibyśmy się na południe w stronę Parku Krajobrazowego Chełmy.
Jeśli poszukujecie noclegu w okolicach Jaworu, możemy tylko odradzić lokalny OSIR. Być może na tygodniu, lub w niższym sezonie, jest to miejsce mniej oblegane przez lokalną młodzież i wieczne dzieci. Może mieliśmy pecha. Toalety zamykane są na noc (od mniej więcej 20:00), a w ośrodku nie ma ochrony. Wchodzi kto chce i robi co chce, tak głośno jak tylko chce.
Rowerem po Parku Krajobrazowym Chełmy
Nie ma co ukrywać, że tutaj człowiek już się trochę namęczy. Mniej więcej 5 km za Jaworem zaczyna się podjazd. Po drodze do Czernicy można zatrzymać się w kilku turystycznych miejscach, np.:
- Wąwóz Myśliborski (trzeba przejść 20 minut od trasy)
- Organy Wielisławskie
Jest to zdecydowanie jeden z najatrakcyjniejszych fragmentów trasy, ale po drodze nie znajdziecie zbyt wielu miejscowości. Trudno też o jakąkolwiek knajpę.
W Świerzawie, największej miejscowości w okolicy, złapał nas deszcz. Pytania o to czy w znajdziemy gdzieś u nich restaurację, przywitano ze śmiechem. Na szczęście, panowie z obsługi stacji paliw przypomnieli sobie, że kilka kilometrów na północ znajdziemy kulinarną perełkę – Młyn – gdzie przeczekaliśmy ulewę.
Poza tym warto wiedzieć, że trasa za Lubiechową będzie prowadzić po polnych i leśnych drogach. Jeśli będziecie mieć akurat pecha i podobnie jak my traficie tam po deszczu, przygotujcie się na wielkie kałuże i dużo błota. Po tych wertepach prowadził nas wujek Google. Jedna ze ścieżek skończyła się dokładnie na pastwisku otoczonym elektrycznym pastuchem.
Można oczywiście do Jeleniej Góry dojechać po asfalcie. Nasze pierwotne plany zakładały dotarcie jeszcze bardziej na zachód, do zapory Pilchowickiej. Ponieważ jednak zapadł już zmierzch, my byliśmy przemoczeni i brudni, zdecydowaliśmy się na skrócenie drogi.
Później, kilka kilometrów przed Czernicą, zaczyna się piękny asfalt.
Jelenia Góra – Miedzianka
Jest to najfajniejszy etap całej wycieczki. Nie dość, że trasa jest przepiękna, a po drodze jest tyle dobrych knajp, pałaców i zamków, że trudno jest przejechać jednym ciągiem więcej niż 2 km, to jeszcze mniej więcej w Bobrowie wjeżdżamy na wspaniałą trasę rowerową (choć niestety nie pozbawioną ruchu samochodowego).
Po drodze wstąpcie do:
- kawiarni w Pałacu w Łomnicy
- zamku w Bobrowie
- browaru w Miedziance
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Piękna i przyjemna trasa kończy się w okolicach Janowic Wielkich gdzie zaczyna się najpierw w miarę łagodny a potem super duper stromy podjazd pod Miedziankę, który wypruje z was wnętrzności. Są jednak dwie dobre wiadomości. Po pierwsze, na końcu drogi czeka na was pyszne piwo z lokalnego browaru. Po drugie, z Miedzianki można jechać już tylko w dół.
Kolorowe Jeziorka w Wieściszowicach
Pędząc w dół na złamanie karku, dojeżdża się do Marciszowa. Mocny skręt w prawo i jesteście już na drodze do Wieściszowic. Ta urocza miejscowość do niedawna była enklawą ciszy bezpiecznie odsuniętą od i tak niezbyt ruchliwej trasy.
Wieściszowice na turystyczną mapę Polski wdarło się szturmem. W weekendy wieś przeżywa oblężenie, a parkingi dla turystów wyrastają jak grzyby po deszczu. Dawne wyrobiska pirytu wypełniła tutaj woda i tak powstały kolorowe jeziorka. Mają barwę żółtą, niebieską, purpurową i zieloną. Udajemy się na nie z rana. Rowery zostawiamy na podwórku, bo na stromych kamienistych szlakach do niczego się nie przydadzą.
Warto pojawić się na miejscu wcześnie rano, żeby ominąć gorączkę tłumów – zacznie się już około 10:00.
Droga do Zamku Książ
Marzenia o prostej trasie należy uznać za przedwczesne. Miedzianka może jest już za nami ale podjazdy o Zamek Książ też do najprostszych nie należą. Trasa do Starych Bogaczowic jest bardzo wygodna, z niezbyt wymagającymi podjazdami. Na horyzoncie zamiast wysokich gór pojawiają się stare wiatraki.
Za Bogaczowicami zaczyna się duży podjazd. W Cieszowicach robimy przerwę na czekoladę i po zerknięciu na mapę postanawiamy zboczyć z asfaltu i wjechać do lasów Książąńskiego Parku Krajobrazowego. Jakieś dwa kilometry od trasy znajdziecie ruiny średniowiecznego zamku Cisy. Warto tam zajrzeć i rozczulić się nad brakiem mostu przerzuconego nad dawną fosą. Istnieje podejrzenie, że skończyła jako opał w ognisku, które regularnie rozpalane jest na dziedzińcu zamku. Wygląda na to, że to najlepsze miejsce na grilla w okolicy. Kiedy tam dojeżdżamy, akurat jedna ekipa rozkłada leżaki i szuka gałęzi po lesie.
Z Zamku Cisy nie wracamy już na trasę i jedziemy przez Książański Park do Świebodzic. Przykra wiadomość – w Świebodzicach mamy okazję podziwiać Zamek w całej okazałości. Z dołu. Przed nami ostatni podjazd, który wcale nie jest łatwy.
Z poślizgiem większym niż pierwotnie zakładaliśmy docieramy w końcu na górę. Mamy dwie godziny na zwiedzanie, kolejek do biletów już nie ma.
Chciałabym zrobić fragment trasy ( Jelenia Góra – Świebodzice ) na wiosnę. Czy start w Świebodzicach a koniec w Jeleniej będzie mniej męczący? Chciałabym zabrać dzieci i zależy mi żeby była przewaga zjazdów nad podjazdami 🙂
Jadąc tą trasą, którą my wybraliśmy chyba nie będzie aż tak dużej różnicy. Największy podjazd to Miedzianka i trzeba pod nią podjechać jadąc z obu stron. Ale wydaje mi się, że podjazd od strony Jeleniej Góry jest akurat prostszy, bo wprawdzie stromy, ale ma tylko 1-2 km. Natomiast od strony Mniszkowa jest on dość długi. Polecam obejrzeć sobie wykresy np. w Google Maps. Przy wybieraniu wskazówek dojazdu zaznaczyć rower jako środek transportu, wtedy uzyska się informacje o przewyższeniu na trasie.
słabo się rozeznaliście jeśli chodzi o okolice Jawora, bo i jest gdzie spać sensownie (np. bursa na Starojaworskiej) i gdzie zjeść choćby u Kumika w Myśliborzu, Ratuszowa w Jaworze , Golusiowa Izba w Myślinowie, mnóstwo agroturystyki okolicznej, np. Rupaki a na zamku działają lewackie stowarzyszenia (też by pewnie was przenocowali za free), można trafić na koncerty ze słynną Ga-Gą – Zielone żabki na czele.
Pewnie jest jak mówisz, ale jeśli chodzi o nocleg to po prostu celowaliśmy w coś w Jaworze, a fakt że OSIR położony jest nad wodą przemówił do naszej wyobraźni – myśleliśmy że będzie przyjemnie. Natomiast jeśli chodzi o resztę to tego typu wyjazd akurat rządzi się nieubłaganymi prawami czasoprzestrzeni, czasem nie jesz tam gdzie jest najlepiej tylko tam gdzie zaczął padać deszcz 🙂 Na następny raz skorzystamy na pewno z rekomendacji!