Ale te wodery to będzie chyba overkill? – powiedział Daniel w drodze nad Biebrzę
Wiosną 2021 roku raczyliśmy się przyjemnym czerwcowym słońcem w Dworze Dobarz, słuchając, czy raczej podsłuchując grupkę studentów siedzących przy sąsiednim stoliku. Wyzerowali cały zapas coca coli w knajpie, co chwilę prosili o dolewkę. Najwyraźniej ich poziom cukru mocno spadł po przygodzie z pobliskim szlakiem, na którym stracili buty, ale za to zyskali dobry humor i cały zestaw ciekawych opowieści. Od tego czasu zaczęłam sobie ostrzyć zęby na Gugny – Barwik, czyli czerwony szlak w Biebrzańskim Parku Narodowym. Prowadzi on trochę po rozlewiskach Biebrzy, a trochę po lesie i jak pewnie się domyślacie, fragment rozlewisk to creme de la creme tej przygody. Wodery i kijaszek to nie tylko szczyt tutejszej mody, ale absolutna konieczność.
Komu na szlaku się spodoba?
- turystom preferującym wytrawne widoki
- osobom z ADHD, które co dziennie chcą robić coś innego 🙂
- tym, którzy lubią się zmęczyć na trasie
- miłośnikom polskiej przyrody Podlasia (bagna, mokradła, rzeki)
My temu szlakowi wystawiamy ocenę 10/10 i wrócimy po więcej.
Szlak Gugny – Barwik – czy potrzebny przewodnik?
Na szlak Gugny – Barwik, szczególnie jego część prowadzącą po bagnie, należy wybrać się z przewodnikiem. Takie zalecenie znajdziecie na stronie internetowej Biebrzańskiego Parku Narodowego. Przeczytacie tam również:
Szlak od wieży widokowej „Barwik” do wsi Gugny zalecamy pokonywać pod opieką licencjonowanego przewodnika po BbPN. Z uwagi na brak drzew i charakterystycznych punktów orientacyjnych, znaki szlaku na tym fragmencie są umieszczone jedynie na tyczkach, co może utrudnić niektórym turystom ich szybkie odnalezienie. Szczególnie problematyczne może być, także odnalezienie tyczek na częściach szlaku, gdzie teren jest gęsto porośnięty trzciną lub inną roślinnością.
My na szlak wybraliśmy się grupą około 10-osobową, w ramach wycieczki organizowanej dla członków Towarzystwa Krajoznawczego Krajobraz.
Kiedy iść na szlak Gugny Barwik?
A pogoda w okolicach 10 stopni jest w zasadzie idealną dla pokonania tej trasy (pod warunkiem, że macie na sobie wodery, bo słyszeliśmy też historię o śmiałkach, którzy myśląc, że większa kałuża na szlaku to zaledwie przypadek, a nie uroda tej trasy, zdejmowali buty tuż po zimowych przymrozkach i brodzili nie tylko w lodowatej wodzie, ale i kaleczyli nogi o podwodne resztki lodu). Przy obecnym klimacie już w kwietniu można spodziewać się tutaj komarów, dzięki którym będziecie mogli poczuć się tu jakie John Laroche poszukujący orchidei ducha na mokradłach Florydy.
My na szlak Gugny Barwik wybraliśmy się właśnie w kwietniu, w dość pochmurny i lekko deszczowy dzień. Temperatura nam nie przeszkadzała, na szlaku byliśmy tylko my.
Jeśli rozpoczynacie trasę w Gugnach, dość szybko traficie na bagna. Szlak będzie po nich prowadził przez około 2,5 km. Dopiero po takim fragmencie wyjdziecie na teren bardziej stabilny. Po drodze będą też ze dwa – trzy miejsca, na których będziecie mieć okazję przez chwilę postać na twardym podłożu zanim znowu wpadniecie w objęcia trzęsawiska. Przynajmniej wiosną, bo możliwe, że latem i wczesną jesienią miejsc takich jest więcej niż pierwszych tygodniach wiosny.
Idąc od strony Barwiku, najpierw trzeba pokonać dość długi fragment szlaku po lesie i łąkach. Jest on już dość nudny, szczególnie w porównaniu do zmagań z bagnem, których doświadcza się bliżej Gugn.
Gdzie zostawić samochód?
W okolicy nie znajdziecie zbyt wiele parkingów. Jeśli na szlak wybieracie się zaczynając od Barwika, to samochód będziecie mogli zostawić na parkingu leśnym, na początku szlaku. W Gugnach parkingu nie ma, auta można ewentualnie zostawić koło gospodarstw.
Gdzie nocować?
Przy szlaku Gugny – Barwik znajduje się Dwór Dobarz (pensjonat z restauracją), Leśniczówka Biebrzańska oraz kilka innych agroturystyk. Szlak można pokonać w kilka godzin, więc jeśli przyjeżdżacie z miejsc oddalonych o około 2-3 h jazdy, można go robić również bez organizacji noclegu.
Gugny – Barwik – wodery
Jak tłumaczył nam sympatyczny Pan przewodnik z Koszarówki, od którego pożyczyliśmy wodery: jeśli wpadniecie po pas w błoto, to sami już nie wyjdziecie. A jak ktoś wpadnie, to nie należy mu pomagać, bo będzie efekt domina. No ale oczywiście, wodery muszą wrócić, bo jak nie to przepadnie kaucja…
Reasumując, mylił się Daniel sugerujący, że te wodery mogą się jednak nie przydać.
Jak już się pewnie domyślacie wodery wypożyczyliśmy w Koszarówce. Na mnie (rozmiar 38) bardzo trudno było dobrać rozmiar, w efekcie kilkakrotnie na szlaku musiałam stawać by poprawić zsuwające się z nóg skarpety, których nie trzymały zbyt szerokie stopy. Następnym razem prawdopodobnie wybiorę się na szlak z własną parą.
Co jeszcze może się przydać na trasie?
Termos z ciepłym napojem i prowiant (po drodze nie ma absolutnie żadnych miejsc, w których można kupić coś do jedzenia, a spacer po bagnach wyciąga energie – ja następnego dnia byłam jeszcze mocno zmęczona). Ponadto trzeba zakupić i mieć przy sobie bilet wstępu do Parku Narodowego. Bilety te są śmiesznie tanie, więc nie bądź wiśnia i je kup! Można je dostać online