Grecja to Grecja – kolebka naszej dumnej europejskiej cywilizacji, o której przetrwanie tak zaparcie od kilku miesięcy walczy pół kontynentu, pora na własnej skórze poczuć historyczne westchnienie antycznej filozofii i demokracji. Z lekcji historii wynika, że kiedy my w Polsce odkrywaliśmy ogień, oni w sensie cywilizacyjnym osiągnęli poziom Micheala Jacksona po wydaniu albumu „Bad”.
Ateny postanowiliśmy zostawić dopiero na ostatni dzień, natomiast sobotę i niedzielę poświęcić na miejsce, w którym to wszystko się zaczęło – półwysep Peloponeski.
Tak miało być. Miało być o Koryncie, kanale, masce i grobie Agamemnona. Diogenesie z Abdery, o pierwszej stolicy nowożytnej Grecji. Jednak niezbadane wyroki boskie ostatecznie rzuciły nas nie na Peloponez, a trochę bardziej na północ, do Delf. Na szczęście o nich też można powiedzieć, że były świadkami początku wszystkiego.
Omfalos – a co to takiego?
Z jakiś niezgłębionych powodów Zeus postanowił wyznaczyć środek Ziemi, w którym to celu wysłał z dwóch przeciwnych stron świata dwa orły, które spotkały się właśnie w Delfach. Według legendy, aby zaznaczyć tak wyznaczony pępek świata, Zeus zrzucił z niebios omfalos, czyli kamienny artefakt, który podziwiać można w muzeum w Delfach. A może omfalos był owym pępkiem świata, którego nikt nie musiał zrzucać z niebios i został jedynie odnaleziony przez orły? Tego nikt nie potrafi sobie przypomnieć.
Podobno Grecy są zmęczeni turystami takimi jak my – przyjeżdżającymi z przekonaniem, że na ulicach Koryntu i Aten wciąż można spotkać gościa w beczce, że cały kraj to filozofowie i że jak demokracja to tylko w Atenach. Wiedza na temat greckiej historii kończy się u większości osób w okolicach Termopil, może Aleksandra Wielkiego lub Pax Romana. Potem następują setki lat przerwy, by Grecja ponownie wynurzyła się z odmętów historii niesiona na pokładzie statków romantycznych poetów, którzy jak jeden mąż walczyli o jej niepodległość w wojnie ze złym Imperium Osmańskim. No a później już tylko II wojna światowa, Grek Zorba i słowa klucze czyli junta i bail out. My konsekwentnie będziemy się dziś trzymać tych zamierzchłych czasów, gdy z całą pewnością państwa-miasta Grecji stanowiły prawdziwą czołówkę, o czym dobitnie świadczą chociażby Delfy.
Świątynia Apolla w Delfach
Ośrodek kultu w Delfach został osadzony na malowniczych zboczach górskich w okolicach Parnasussa – świętej góry Dionizosa. Okolice te zanurzone są w mitologii i gdzie by człowiek nie spojrzał tam odnajduje miejsca, które były scenografią dla „przygód” Edypa, Aleksandra Wielkiego i innych mniej lub bardziej legendarnych postaci. Najważniejszym punktem programu Delf zawsze były przepowiednie wygłaszane przez kapłanki wyroczni znajdującej się w świątyni Apolla.
Kapłani delficcy opracowali niezawodny system dzięki któremu niemal cała Grecja przybywała do nich w chwilach wymagający trudnych decyzji, oczekując, że słowa wieszczby rozpędzą u nich mroki niepewności. W początkowym okresie przepowiednie te wygłaszane były tylko raz do roku w ciągu jego najgorętszych dni. Po jakimś czasie godziny otwarcia zaczęły się przedłużać, aż w końcu wyrocznia zaczęła przyjmować interesantów każdego dnia. Przepowiednie wygłaszane były przez odurzone oparami kapłanki, których słowa następnie interpretowane były przez kapłanów świątyni i podawane w poetyckiej wersji. Tak przynajmniej głosi jedna z wersji. Druga z nich, lansowana m.in. przez Josepha Fontenrose’a, mówi, że wyrocznia nie była przez nikogo interpretowana i wygłaszane przez nią przepowiednie były ostateczną wersją podawaną odbiorcy przybywającego do niej po poradę. Co do samych kapłanek to oczekiwano od nich przede wszystkim dziewictwa, który to stan jak wiemy jest nie tylko rzadki ale i trudny do utrzymania. Wiele kapłanek utraciło więc swój status po odkryciu przez zwierzchników, że mają one swoich kochanków.
Przepowiednie deflickie
W czasach świetności w Delfach organizowano igrzyska panhelleńskie, w znajdujących się tam skarbcach gromadzono ogromne fortuny i dzieła sztuki. Delfy był świadkami nie tylko historii, ale i mitów. To tutaj słowa przepowiedni przypieczętowały przeznaczenie Edypa i jego ojca. To tutaj Grecy szukali porad, co do tego jak poradzić sobie z nadchodzącą armią Persów.
Jeden z wersów przepowiedni wygłoszonej przez wyrocznię wspominał o drewnianych murach (a wall of wood alone shall be uncaptured, a boon to you and your children). Temistokles, twórca potęgi morskiej Aten, powołując się na ten fragment przekonał Ateńczyków, że drewniane mury, to okręty, co pozwoliło na rozpoczęcie rozbudowy floty. Kilka lat wcześniej kierowany słowami wyroczni Solon zajął zresztą Salaminę, wyspę na zachód od Aten, która wraz z nowopowstałymi statkami stała się kluczowa do odniesienia zwycięstwa nad Persami pod Salaminą.
Porady szukał tam też Filip II Macedoński, który usłyszał, że ze srebrnymi włóczniami mógłby zdobyć świat (With silver spears you may conquer the world). Król przejął więc kontrolę nad kopalniami srebra, co wyraźnie wpłynęło na stan jego portfela, a tym samym na zdolność przekupywania władców okolicznych państw-miast i układanie polityki pod własne dyktando.
To tylko przykłady wpływu jaki przepowiednie w Delfach miały na losy tamtej części świata. Wraz z przybyciem Rzymian jej znaczenie osłabło, ponieważ, o zgrozo, ich decyzje polityczne podejmowane były przez Senat, na dalekim półwyspie Apenińskim. Tak też zakończyła się belle epoque Delf.
Muzeum w Delfach
Dziś miejsce to wciąż ma w sobie czar, jednak nie przytłacza rozmachem Akropolu. Można pospacerować po ścieżkach ciągnących się wzdłuż świątyń Apolla i Ateny, czy starych skarbców i teatru, jednak największe skarby przeniesione zostały pod dach pobliskiego muzeum archeologicznego, w którym podziwiać można odnalezione w Delfach rzeźby, ornamenty, kolumny i wszelkiej maści inne zabytki z okresu klasycznego. Został tu również umieszczony rzeczony omfalos, choć nie wiem kto ważył się go ruszyć z wyznaczonego mu przez bogów miejsca. Piękne kariatydy i podobizny nagich mężczyzn (kouros) cieszą oko nawet mimo okazjonalnego braku głowy czy przyrodzenia (jakże narażony na urazy jest to organ!).
Mimo upływu lat postacie te wciąż zachwycają i nie dziwi w zasadzie ogromna popularność jaką zyskał sobie styl klasyczny, gdy na nowo został odkryty na początku XIX wieku przez pięknych panów i panie z zachodniej Europy. Badania archeologiczne prowadzone w tamtym okresie bardzo inspirowały twórców z całej Europy, którzy pełnymi garściami czerpali oryginalny styl, aby przelewać go w nowe wzornictwo mebli, architektury, ubrań i fryzur. Porewolucyjne społeczeństwo Francji na gwałt poszukiwało stylu ubierania, które nie będzie nawiązywało do zepsutego i nadętego stylu arystokratów. Zwiewne i wygodne tuniki (peplos, chiton) wprost z demokratycznych polis wydawały się więc idealne do przeszczepienia na grunt europejskich salonów.
Jedną z głównych atrakcji muzeum w Delfach jest możliwość podziwiania Charioteer’a – odlanej z brązu podobizny Woźnicy z Delf. Do dnia dzisiejszego zachowała się jedynie postać woźnicy, sam zaprzęg można podziwiać w szczątkowych fragmentach. Jest to bardzo wyjątkowa okazja do podziwiania tego typu rzeźby, ponieważ często figury odlane z brązu były w późniejszych wiekach przetapiane by posłużyć do stworzenia innych przedmiotów.
Co zobaczyć w okolicy Delf
Poza niewątpliwą atrakcją jaką jest zwiedzanie starożytnych Delf, w okolicy trudno się nudzić. Z ulic miasteczka widać wybrzeże morza, w którym nawet o tej porze roku można zanurzyć się z większą przyjemnością niż w Bałtyku w lipcu. W pobliskich knajpkach królują owoce morza i ryby, a w sklepach można kupić domowe wino za 2 euro za dwa litry. Noclegów można szukać zarówno w Delfach jak i w niedalekiej Arachovej, która jest jednak dużo bardziej komercyjna niż Delfy (czytaj: tłoczna i tętniąca życiem), lub w nadmorskiej Itei i Galaxidi.