Nocne życie Mestii koncentruje się wokół Cafe Laila. Ta duża restauracja znajduje się tuż przy centrum informacji turystycznej i co wieczór gromadzi przy stolikach kosmopolityczne towarzystwo turystów odwiedzających Swanetię. Niemal codziennie odbywają się tu wieczorne koncerty gruzińskiego śpiewu polifonicznego. Czasem dziewczyny zaprezentują też próbkę swych umiejętności w tańcu. Pewnego wieczoru mieliśmy tam nawet okazję wziąć udział w suprze.
Poetyzacja picia
W Europie zachodniej zapomniano jak pić i jeść ze stylem. Gruzińska supra to tradycyjna posiadówka przy stole, wypełniona jedzeniem, alkoholem i toastami. Przy stole spotykają się wszystkie pokolenia, rodzina i sąsiedzi. Całą ceremonią zarządza tamada, czyli wodzirej, który odpowiedzialny jest za przeprowadzenie uczestników przez poszczególne punkty programu. W czasie toastów potrącane są życiowe tematy – pije się za Gruzję, wolność, Stalina, przodków i kobiety. Uczta to nie tylko rytuał jedzenia i picia, ale również poezja życia. „Jak śpiewa Wachtang Kikabidze, bieda jest wtedy, gdy naszym stołem i naszym życiem pokieruje niewydarzony tamada” (W. Górecki Toast za przodków, wyd. Czarne). Toasty opowiadają historię i filozofię Gruzinów, te najlepsze są przekazywane z pokolenia na pokolenie, spisywane, znane i powtarzane. Supra to również hierarchia. Nikt nie może wyrwać się z szeregu i przejąć roli tamady. Niepisana hierarchia stołu teoretycznie nie powinna zostać nigdy naruszona.
Gruzini uwielbiają pić – zarówno wino jak i wódkę (czaczę). Zwykle korzystają przy tym ze swoich domowych zasobów. Butelkowane wino jest tylko dla turystów. Myli się więc ten, kto wybierając się do Gruzji nie zwraca uwagi, w jakie rejony się udaje. Jeśli jesteście miłośnikami wina, pojedźcie do Kacheti, bo tamtejsi gospodarze lepiej znają się na sztuce tworzenia wina niż mieszkańcy Batumi czy Tbilisi.

Piwniczka Temo, 400 litrów wina.
Chyba każdy Gruzin posiada w domu samodzielnie upędzony zapas wina i czaczy, najlepiej na cały rok. W niektórych domach znajdziecie zwierzęce rogi, które również służą do napitku. Róg zamiast kieliszka – żebyś nie mógł odstawić go na stół przed opróżnieniem. Nino i Temo u których mieszkaliśmy w Bordżomi mają imponujący róg koziorożca, zapłacili za niego małą fortunę. Róg ma objętość jednego litra. Zwykle korzysta się z niego, aby wypić na raz strzemiennego. Na szczęście gruzińskie wino domowe jest zwykle w miarę słabe – ok. 6-10 %. Nie mniej jednak wypicie już na koniec imprezy litra jakiegokolwiek wina brzmi jak zadanie godne Obelixa.
Jak pisze Tony Anderson, w kategoriach zwierzyny łownej koziorożec to w Gruzji absolutna pierwsza klasa. Każdy głupi potrafi upolować niedźwiedzia, prawdziwi mężczyźni polują na koziorożce. „Kiedy poluje się na koziorożca, nie wolno wybierać najłatwiejszej drogi” – mówił Bakar, Czeczen opisany w Chlebie i prochu. W dodatku koziorożec kaukaski jest zagrożony wymarciem i znajduje się pod ochroną…
Toasty są męską sprawą…
Kiedy zobaczyliśmy, że w Laili odbywa się supra z zainteresowaniem i uśmiechami na twarzy obserwowaliśmy wszystkich uczestników. Długi i tłumnie obsadzony młodym ludźmi stół uginał się pod ilością jedzenia i picia. Kiedy zabrakło nam soli poprosiliśmy Gruzinów o ich solniczkę, co oczywiście stało się pretekstem do wygłoszenia kolejnego toastu i napicia się z Polakami. Tak zresztą kończą się wszystkie nasze interakcje z pijącymi Gruzinami. Jeśli nie chcesz być zaproszony do stołu nigdy nie pytaj o nic pijących Gruzinów, nawet nie pytaj o sól, nie pytaj co jedzą, najlepiej w ogóle na nich nie patrz. Każdy kontakt kończy się kolejką. Nie jest to nawet poprzedzone pytaniem o to skąd jesteś, po prostu dostajesz kieliszek i musisz pić.
Supra – firmowy znak Gruzji. Który to już na naszej liście?
Na pewno czytałam już kiedyś Kirgiz schodzi z konia, Kapuścińskiego. Pamiętam, że charakterystyczna pomarańczowa okładka tej drobnej książki migała mi w polu widzenia na półkach z książkami. Teraz sięgnęłam po nią już po przyjeździe z Kaukazu. W pierwszym rozdziale Kapuściński pisze właśnie o Gruzji. Pisze pięknie. Jego opowieść obyczajowości, koniakach, górach i o suprze jest mniej więcej tą samą historią co historia opowiadana przez Wojciecha Góreckiego w Toaście za przodków i Toniego Andersona w Chlebie i prochu. Są to opowieści mężczyzn.
Obserwując tę konkretną swańską suprę nie można było oprzeć się wrażeniu, że w pewien sposób nie jest ona w stanie dorosnąć do ich wspaniałych opisów. Tamada siedział trochę obrażony u głowy stołu, spacyfikowany przez głośniejszego kolegę, który chyba całą suprę spędził na stojąco wygłaszając długie toasty, których słuchał tylko on i trzech innych facetów. Wszystkie dziewczyny obecne na imprezie siedziały i zdawały się być nieobecne duchem. Nie zwracają uwagi na przemowy, nie wznoszą kieliszków do toastów, bawią się swoimi telefonami. Mówią, że nie lubią pić, więc nie angażują się w zabawę.
Kiedy Daniel wraca do naszego stołu jeszcze podekscytowana mówię: „Byłabym świetnym tamadą”. „Ale przecież dziewczyna nie może być tamadą” – ripostuje Daniel. W rzeczy samej.
Nana jest naszą gruzińską koleżanką, którą poznaliśmy się w Budapeszcie. W jej domu od zawsze odbywały się wszystkie spotkania rodzinne. Przez lata mieszkali w małym mieszkaniu, stąd i stół był mały. Kiedy przychodzili goście zwykle brakowało przy nim miejsca dla jej mamy i sióstr. Po przeprowadzce do większego mieszkania jednym z pierwszych nabytków był oczywiście nowy, duży rozkładany stół. Stało się oczywistym, że odtąd rodzice Nany mogą urządzać większe imprezy i zapraszać więcej gości. Ponownie przy stole zabrakło miejsca dla Nany i jej mamy. Te są zawsze na tyle zajęte obsłużeniem supry, że non-stop kursują pomiędzy kuchnią a stołem. Ponoć często zdarza się, że oddzielna „mała supra” organizowana jest w kuchni, gdzie w bardziej zrelaksowanej atmosferze bawią się dzieci, gospodyni i sąsiadki (za: Molly Corso, http://www.eurasianet.org/node/66368).
…stół nie jest dla kobiet
Tak więc za każdym razem gdy w Gruzji widzimy się ze znajomymi, Daniel lubi napomknąć o moich niemożliwym do spełnienia marzeniu o przewodzeniu suprze. Jedną z osób, którą odwiedzamy w czasie pobytu w Tbilisi jest Eka, która zaprasza nas na piwo ze znajomymi z jej pracy. Towarzystwo jest równiutko podzielone na kobiety i mężczyzn. Na miejscu rozmowa jak zwykle schodzi najpierw na Rosję, potem na wino i jedzenie. Kiedy pytamy Ekę i Mariam o suprę wymownie przewracają wzrokiem i prychają jak kotki. Sama tradycja ich nie boli, raczej jej sztywne ramy. Supra jest pełna zasad dotyczących sposobu wznoszenia toastów i odchodzenia od stołów. Co do zasady kobiety nie są tutaj zobligowane do niczego, są raczej biernymi uczestnikami, które nie dość, że nie muszą pić to jeszcze mogą wstać i odejść kiedy zechcą. Nie mogą też przewodzić grupie jako tamada ani wznosić toastów. Sprawa wygląda zupełnie inaczej z mężczyznami.
„Ostatnio będąc przy stole wstałam razem z kolegami do toastu. Wszyscy na raz zaczęli mnie zachęcać żebym usiadła, że przecież tak stać jest niewygodnie.” – opowiada Eka. Tradycja jest jasna: tamada zawsze stoi przy wygłaszaniu toastu, a pozostali mężczyźni przy niektórych toastach. Kobiety nigdy nie stoją. Nigdy też nie wznoszą toastów.
„Elementem każdej supry jest ten toast za kobiety – O! kobiety, jesteście klejnotem naszego życia…! Ciekawe czy oni by chcieli być klejnotami i siedzieć w kuchni”. „Zwykle wygląda to tak, że kobieta spędza wieczór kursując między kuchnią a stołem. Mężczyźni przypominają sobie o niej kiedy trzeba wznieść ten tradycyjny toast za kobiety. Przywołują je z kuchni, zależy im żeby kobiety były wtedy obecne w pokoju. Potem niech sobie idą” – mówi Ana.
Chłopaki z czarującymi uśmiechami bronią tradycji i sięgają po najbliższy możliwy przykład świadczący o całkowitym równouprawnieniu w Gruzji „Ale przecież mieliśmy królową Tamarę!”. Trudno jednak całe życie zrzucać wszystko na fakt, że najwybitniejszym władcą Gruzji była XII-wieczna królowa Tamara. „Ale chyba nie jest tak źle, skoro Eka jest moją szefową, a jej zastępcą jest Miriam?” – retorycznie pyta Szota, pracujący razem z dziewczynami w gruzińskim NGO.
W Internecie znalazłam nawet informacje o tym, że w miastach, organizowane są kobiece supry, które przez to okazują swoją emancypacje względem mężczyzn i ich tradycji. Może więc kiedyś pojawi się też koedukacyjna supra z kobiecym tamadą?
Podróżując po Gruzji na każdym kroku da się odczuć zmiany, które nie zostały już uchwycone przez reporterów wydawanych w Polsce. Gruzja potrzebuje nowych książek, które opowiedzą o współczesnej Gruzji. Być może Gruzini są wciąż podobni do swoich książkowych odpowiedników: zakochani w swoich dolinach, ale świat poszedł do przodu. Zmieniają się nie tylko kobiety. Za chwilę Gruzja wejdzie do Unii Europejskiej, kto wie co wtedy stanie się z innym gruzińskim symbolem – górala nie potrafiącego porzucić gór, które kocha. Ba! Może nawet zobaczymy kiedyś kobiety grające na ulicy w tryktraka.
Ani Kapuściński ani Górecki nie pisali o tym w swoich książkach. Ale w zasadzie nie powinnam za to winić autorów książek, które skłoniły mnie do przyjazdu do Gruzji. W ostatnim, trzy zdaniowym akapicie „Kirgiza…” Kapuściński w końcu wydusza z siebie: „Toasty są męską sprawą, stół nie jest dla kobiet.”

Gruzini grają na ulicach Tbilisi w tryktraka
_______________________
Więcej naszych tekstów o Gruzji znajdziecie tutaj