Pierwszy egipski obelisk, pokryty wyrytymi w kamieniu hieroglifami, widzimy na placu przy Hiszpańskich Schodach. Budzi nasz wielki podziw i każe zadumać się nad słusznym wiekiem i dziwnym losem, który przywiał go spod piramid do Italii. Kolejny dostrzegamy na Piazza della Rotonda. Następny, przyczepiony do pleców uroczego słonia, zaledwie 100 metrów dalej na Piazza di S. Maria sopra Minerva. Zanim dotarliśmy do tego najważniejszego, powstałego w Egipcie 1200 lat przed Chrystusem a stojącego obecnie na Piazza del Popolo, obeliski nie robią już na nas żadnego wrażenia. Wszystko co widzieliśmy w ciągu 48 godzin było imponujące, monumentalne i stare. Nieuchronnie zbliżaliśmy się do krytycznej granicy, za którą zaczynał się przesyt. Granicę przekroczyliśmy następnego dnia, patrząc na kolejkę do Muzeum Watykańskiego, które w tym dniu można było zwiedzać za darmo.
Zacznij na Zatybrzu
Aby nie znienawidzić Rzymu i jego pełnych turystów uliczek, postanowiliśmy kolejny dzień poświęcić na wycieczkę rowerową. Sprawdzić miejsca, w których skryli się przed nami mieszkańcy Wiecznego Miasta. Swoją wyprawę rozpoczęliśmy na Zatybrzu, które w ciągu dnia przyciąga do siebie dużo mniej turystów niż okolice Panteonu i Koloseum, co jednocześnie nie zmienia faktu, że dysponuje ono doskonałą bazą noclegową, barową a nawet rzemieślniczą. Wieczorem, kiedy mieszkający w tych okolicach turyści wrócą z obchodu po wszystkich egipskich obeliskach, a lokalni mieszkańcy wrócą z pracy i kościoła, uliczki te zaludnią się wesołym tłumem. Jeśli szukacie miejsca na wieczorne piwo – skierujcie się na Via Benedetta albo skuście się na przystawkowe all you can eat w Vicollo del cinque – 10 euro za nieograniczone dokładki smacznych przekąsek i jedną kolejkę dowolnego alkoholu. Jeśli macie ochotę zgubić się wśród pięknych przedmiotów, zajrzyjcie do Polvere del Tempo (tłum. Pył Czasu), w którym znajdziecie przeróżne zegary, globusy, mapy, notatniki, kompasy i inne mniej lub bardziej przydatne urządzenia.
Na Zatybrzu znajduje się relatywnie niewiele kawiarni. Ale jeśli już są, to jakie! Polecamy Antico caffe, małe i niepozorne miejsce, za którego barem spotkacie dwie napędzane kofeiną heroiny, które głośno wyśpiewują teksty wszystkich lecących z radia piosenek. Wokół nich krąży cała plejada okolicznych bohaterów po pięćdziesiątce. Wszyscy się tu znają i sprawiają wrażenie, jakby przez ostatnie 50 lat nie oddalali się od zajmowanego stolika na więcej niż 10 metrów.
Jeśli zaś interesuje was historia sztuki i jesteście ciekawi gdzie mieszkała kochanka Rafaela – Farnesina; gdzie znajduje się Villa Lante, w której po przejęciu przez zgromadzenie zakonnic trzeba było usunąć gorszące niewinne oczy freski; albo chcecie zobaczyć kościół, który nie przyjął „Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny” pędzla Caravaggia, ponieważ przy jego tworzeniu korzystał on z natchnienia w postaci miejscowej prostytutki² – Zatybrze to miejsce dla was.
Gianicolo – must see w czasie wizyty w Rzymie
Gdziekolwiek skierujecie swoje dalsze kroki (a raczej koła) na pewno nie będziecie żałować. My wykonaliśmy następującą trasę: z via dell Arco di S. Calisto przejechaliśmy w stronę via Garibaldi, pełną uroczych serpentyn trasę prowadzącą do Parku Gianicolo. Na trasie macie okazję do niejednego postoju przy pamiątkowych budynkach, w większości poświęconych walkom o zjednoczenie Włoch i Garibaldiemu. Wasze oko przykuje na pewno Fontanna dell’Acqua Paola, przed którą roztacza się piękny widok na wschód miasta. Pnąc się w górę dojedziecie również do Piazza Garibaldi, z nie mniej imponującym widokiem na miasto i okazałym, iście królewskim pomnikiem Garibaldiego. Poza tymi już i tak świetnymi widokami, będziecie rozkoszować się widokiem majestatycznych platanów, które rosną wzdłuż ulic i bulwarów Rzymu.
Fontanna dell’Acqua Paola
Spod pomnika Garibaldiego możecie albo zjechać w dół droga prowadzącą do Bazyliki św. Piotra albo zawrócić do położonego nieopodal parku miejskiego.
Park na Janiculum stanowi idealne połączenie klimatu panującego w Łazienkach królewskich w Warszawie i na Polach Mokotowskich. Nie obowiązują tu absurdalne zakazy chodzenia po trawie, rzymianie rozkoszują się tutaj widokiem unoszących się wysoko nad nimi koron pinii, starymi akweduktami i śnieżnobiałymi ścianami pałacu Bel Respiro. Co ciekawe sam park naprawdę posiada trochę mylącą nazwę – Villa Doria Pamphili. To co w XVII wieku stanowiło ogród wokół willi, dziś jest największym i najpopularniejszym parkiem w stolicy Włoch. Bel Respiro posiada magnetyzujący urok, który najwyraźniej działa na wszystkich niezależnie od statusu. Jest to reprezentacyjna rezydencja premierów Włoch. Berlusconiemu tak bardzo przypadła do gustu, że kilka lat temu próbował ją sprywatyzować, aby móc ją mieć już tylko dla siebie (za: W. Ponikiewski: Spacerownik historyczny, Rzym i jego czarna arystokracja, 2009). Opinia publiczna zawrzała i transakcja ponoć nie doszła do skutku¹.
Wyspa Tyberyjska
Z Janiculum możemy zjechać w dół, aż do Tybru, skąd można kontynuować wycieczkę ścieżką rowerową prowadzącą wzdłuż rzeki. My udaliśmy w stronę Awentynu, jedno z najdłużej zasiedlanych wzgórz Rzymu. Przejeżdżamy po bulwarach mijając po lewej stronie Wyspę Tyberyjską, położoną przy progach wodnych na Tybrze. Prowadzi do niej uroczy most – Ponte Fabricio. Dziś wyspa okupowana jest przede wszystkim przez rzymską młodzież, która spędza tam słoneczne dni na szlifowaniu swoich umiejętności jazdy na rowerach i deskorolkach. Tuż obok znajduje się ostatni ocalały fragment antycznego mostu Ponte Rotto.
Pomarańczowy Awentyn
Tutaj przejeżdżamy na prawą stronę Tybru, skąd możecie skierować się w kierunku dawnego getta żydowskiego albo wyruszyć na podbój Awentynu. Awentyn niewątpliwie nie jest całkowicie nieznany przewodnikom turystycznym, jednak przyciąga do siebie ich ilości raczej detaliczne niż hurtowe. Jednak ci, których kusi myśl o kameralnych sadach drzewek pomarańczowych i panoramicznych widokach na Bazylikę św. Piotra nie będą zawiedzeni.
Bodaj największą atrakcją Awentynu jest obecnie pewna wyjątkowa dziurka od klucza. Znajduje się ona w bramie prowadzącej do wiecznie zamkniętej pałacu zakonu kawalerów maltańskich. Łatwo odgadnąć, o którą bramę chodzi, ponieważ zwykle ustawia się przed nią kolejka turystów. Wyjątkowość dziurki polega natomiast na tym, że jeśli przez nią spojrzycie, zobaczycie szpaler krzewów a na jego końcu górującą nad okolicą kopułę Bazyliki św. Piotra.
Tuż u podnóża Awentynu warto też zatrzymać się na chwilę by przyjrzeć się ogromnym ruinom na Palatynie, pałacowi Dioklecjana. Patrząc z tej strony można w pełni docenić rozmach tej budowli, która rozciągała się w przeszłości przez całą długość wzgórza, a zarazem leżącego u jego stóp Circus Maximus, który mógł pomieścić aż 380 tys. widzów.
Wypożyczenie rowerów w Rzymie
Niestety w chwili obecnej (02.2017) nie istnieje już rzymski system rowerów miejskich. W mieście znajduje się kilka prywatnych wypożyczalni rowerów, w większości można również wynająć skutery albo segway’e. Popularne jest Bici and Baci (http://www.bicibaci.com/en), my korzystaliśmy z kameralnego Rome for you, który ma swoją siedzibę na Zatybrzu i w Largo Argentina (http://www.romeforyou.net/). Rowery są wygodne i dobrze sobie radzą nawet na rzymskich podjazdach. Wszelkie formalności można załatwić w nie dłużej niż 10 minut. Odwiedzaliśmy Rzym w lutym, nie rezerwowaliśmy więc rowerów z wyprzedzeniem. Możliwe jednak że w cieplejszych miesiącach trzeba odpowiednio wcześniej dokonać rezerwacji.
Wybierającym się do Rzymu polecam zapoznać się z przydatnym spacerownikiem autorstwa Wojciecha Ponikewskiego – Rzym i jego czarna arystokracja. Wojciech Ponikiewski to postać nie byle jaka, jest polskim dyplomatą, który w Rzymie służył w randze wiceambasadora. Sądząc po lekturze jego książki, żegnał się z tym miejscem z ciężkim sercem. Wielką zaletą spacerownika jest jego objętość – opisał w nim szesnaście tras dłuższych i krótszych spacerów po Rzymie, które okraszone zostały dokładnym opisem atrakcji architektonicznych i kulturalnych, które napotkacie na tych szlakach. Ponikiewski celuje przede wszystkim w anegdoty na temat sztuki. Każdy rozdział został dodatkowo poszerzony o osobiste rekomendacje autora – gdzie warto wstąpić na dobrą kawę, gdzie stołują się polskie delegacje, a nawet gdzie najlepiej udać się na polowanie na nowy kredens.
Transparentność: nasz artykuł zawiera linki afiliowane Booking.com. Jeśli dokonasz rezerwacji poprzez umieszczony na stronie baner, otrzymamy od Booking.com kilka złotych monet, a Ciebie nie będzie to kosztowało ani złotówki. Będzie nam bardzo miło jeśli zdecydujesz się na skorzystanie z naszych linków. Dzięki!
_________________________
1 Poza informacją przekazaną przez W. Ponikiewskiego w jego Spacerowniku nie byłam w stanie znaleźć innych informacji, które potwierdzałyby ten mały skandal, być może we włoskich źródłach jest to możliwe do potwierdzenia
2 O wszystkim tym przeczytacie w Spacerowniku W. Ponikiewskiego.
Piękne zdjęcia, świetna relacja. Ja byłam w tym roku w Rzymie na przełomie stycznia i lutego. Szkoda, że wcześniej nie przeczytałam Twojej relacji bo może bym się pokusiła o jazdę po Rzymie. Znalazłam trasę rowerową po Via Appia, krótka relacja na http://historiezrowerem.blogspot.com/2018/03/rzym-na-rowerze.html
Koniecznie muszę dotrzeć do książki, którą polecasz. Właśnie badam rowerowe możliwości Sycylii 🙂 pozdrawiam
Rzym jest ładnym miejscem do zwiedzania rowerem. Szkoda tylko, że trudno się jeździ, bo dużo osób. Takie wycieczki to najlepiej planować w tygodniu, poza sezonem. 🙂