Po Mierzei Kurońskiej prowadzi bezpieczna ścieżka rowerowa, a litewska infrastruktura dla rowerzystów jest godna pozazdroszczenia. Bez problemu podjedziecie tu jednośladem pod każde wejście na plażę, nie zabraknie też stojaków na rowery. My podróżowaliśmy z trzyletnim Stasiem a przejazd po Mierzei połączyliśmy z wycieczką po delcie Niemna.
Szczegóły organizacyjne dotyczące trasy rowerowej, noclegów czy przeprawy przez Zalew Kuroński znajdziecie poniżej, ale na początek kilka dobrych akapitów o Małej Litwie i historii naturalnej na Mierzei.
Nasza trasa: Kintai (przeprawa łodzią) – Pervalka – Juodkrante – Pervalka – Nida (powrót dużym statkiem) – Minija – Kintai
Mierzeja Kurońska – która to część Litwy?
Jadąc wzdłuż Niemna, aż do ujścia w Zalewie Kurońskim zobaczyliśmy Litwę zupełnie inną niż ta do której przyzwyczaiły nas wizyty na pograniczu z Polską. Historycznie te obszary nazywano Małą Litwą albo Litwą Pruską. I to właśnie na zachodnim wybrzeżu Małej Litwy znajduje się Mierzeja Kurońska (około 3 h jazdy za zachód z Kowna).
W tych okolicach człowiek w końcu uzmysławia sobie, że Litwa to nie tylko Wileńszczyzna czy Żmudź, nie tylko – o zgrozo – wpływy polskie. Gołym okiem widać tu pamiątki po niemieckich osadnikach. Królewiec, stolica Prus Wschodnich był jednym z głównych ośrodków kulturalnych wpływów na Litwę. Czy wiedzieliście, że to w Królewcu, a nie Wilnie czy innym Kownie, wydrukowano pierwsze zdania w języku litewskim? Królewiec w ogóle nie kojarzy nam się z Litwą, a tymczasem to właśnie do Królewca emigrowali Litwini prześladowani przez carską Rosję po powstaniu styczniowym. Wpływy Królewca i Prus Wschodnich na Litwę były więc niebagatelne i na Mierzei i nad Niemnem to czuć.
Wydmy na Mierzei Kurońskiej – historia
Pierwsze godziny jazdy rowerem po Mierzei Kurońskiej i pojawia się u mnie nieodparte wrażenie pobytu w postapokaliptycznym skansenie. jedziemy, jedziemy, a nadmorskie lasy zamiast zachwycać, wyglądają na przetrzebione. Wiatr wzmaga się co dziennie po 15:00, wszędzie piach, a na plaże wstęp wzbroniony. Oddziela nas od niej siatka idąca wzdłuż całej wydmy.
Litwa to po litewsku Lietuva – kraj deszczu. Od zawsze kojarzyła mi się z ludźmi żyjącymi w zgodzie z naturą. Jest to na pewno jakieś spaczenie, na pewno nie każdy Litwin jest Ugniusem, który mieszkając w jednym z największych miast litewskich jest w stanie jeść na obiad rybę własnoręcznie złapaną w Niemenie przepływający tuż obok jego domku w dawnej dzielnicy rybaków. Niemniej moje wrażenie potęgowane jest choćby przez odrobinę „pogański” stereotyp Litwy (dość duży odsetek Litwinów przyznaje się do wyznania pogańskiego lub związanego z kultem natury). Na Litwie znajdziecie 5 parków narodowych, które w sumie stanowią 2,3% terytorium kraju – w porównaniu do 23 parków w Polsce, które nie zajmują więcej niż 1% obszaru.
A tymczasem Mierzeja Kurońska nazywana była Saharą Prusów Wschodnich i była nią z winy człowieka.
Pustynia w kraju deszczu? Jak to możliwe?
Wycinka lasów na Mierzei Kurońskiej
Mierzeja Kurońska wpisana jest na listę Dziedzictwa UNESCO .Dostała się tam ponieważ… natura na Mierzei Kurońskiej została zamknięta w klatce – klatce tworzonej w przez drzewa i ich system korzeniowy.
Przez wieki Mierzeja Kurońska wyglądała podobnie do Mierzei Wiślanej, była porośnięta lasami. Zmieniło się w epoce prochu. Przedtem statki morskie służyły przede wszystkim do przewozu towarów i armii, więc nie było ich znowu aż tak dużo. Kiedy jednak statki można było wreszcie wyposażyć w armaty i toczyć walkę na odległość, bitwy zaczęto rozgrywać również na morzu. W XVIII wiek zapotrzebowanie na statki wzrosło ogromnie. To wtedy wyrąbano ogromne połacie lasów w całej Europie, w tym te rosnące na Mierzei.
Martwe wydmy na Mierzei Kurońskiej
Brak drzew uwolnił wydmy i pozwolił lotnym piaskom przemieszczać się wraz z wiatrem. Ten romantycznie brzmiący żywioł pochłonął wiele kurońskich wiosek, Na całym wybrzeżu znajdziecie tablice informujące o dawnych ludzkich osiedlach. Kres tej zagładzie przyniosła dopiero ogromna, zorganizowana akcja lokalnej ludności, polegająca rzecz jasna na ponownym zalesianiu tego wąskiego pasma lądu. To dobra lekcja historii również dla Polski, w której od lat trwa zakrojona na szeroką skalę i niekontrolowana wycinka lasów.
Obecnie kurońskie wydmy są martwe. Zostały ujarzmione, zamknięte w rezerwatach i nie przesuwają się po mierzei. Martwe diuny znajdziecie pomiędzy Juodkrante a Pervalką (wstęp płatny) oraz w Nidzie. Na jednej z takich wydm wybudowano latarnię morską.
Kurowie, ich kultura i krikstai
Mierzeja Kurońska i Zalew zawdzięczają swoją nazwę Kurom, ludowi Bałtów, który przywędrował tu w średniowieczu z Kurlandii (Łotwa). Zalew Kuroński to najbardziej zarybiony zbiornik wodny w Europie, występuje tu aż 50 gatunków ryb. Nic dziwnego, że przyciągnął do siebie migrantów zajmujących się połowem.
Kultura Kurów do dziś widoczna jest na Mierzei. Dostrzeżecie ją chociażby zdobieniach vertunge. Vertunge to sztuka użytkowa, służyły do oznaczania łowisk i łodzi rybackich (pomagało to kontrolować połowy w Zalewie). Dziś znajdziecie je na ulicach Neringi (zobacz zdjęcie poniżej).
Czym są krikstai – cmentarz w Nidzie
Kiedy szukaliśmy noclegu w Nidzie, w opisie najtańszego (choć wcale nie taniego) hostelu znaleźliśmy wzmiankę na temat cmentarza – widok z okien niektórych pokoi wychodzi właśnie na nekropolię, o czym hostel ostrzega co wrażliwszych gości.
Ten cmentarz to perełka kultury Kurów. Zobaczycie tu tradycyjne stelle nagrobne – krikstai, które nawiązują do animalistycznych i pogańskich wierzeń. Symbolizują drzewa i zwierzęta. Taki ich opis przeczytacie w Poznaj Świat z 2006 roku (autor: Jarosław Pokrzywnicki):
Kształty i zdobienia stosowane w nagrobkach zmieniały się w poszczególnych regionach występowania. Do wyrobu nagrobków męskich i kobiecych używano odmiennych rodzajów drewna. Dla mężczyzn były tradycyjnie przeznaczone drzewa „męskie”, takie jak dęby, brzozy, klony i jesiony, podczas gdy dla kobiet zarezerwowane były lipy, topole, osiki, jodły, sosny i świerki. Również od płci zależała kolorystyka nagrobków (na ogół malowane były w jednolite barwy – niebieskie, żółte, czerwone czy zielone) i stosowane ornamenty. XVII-wieczne męskie krikstai były dekorowane głowami końskimi, a żeńskie wizerunkami ptaków. Pod koniec tamtego stulecia na grobach mężczyzn oprócz tradycyjnych motywów zaczęły się również pojawiać elementy roślinne i zwierzęce, a na nagrobkach kobiet – serca i kwiaty.
Nagrobki umieszczane były przy stopach leżącego. Koniec krikstai musiał się stykać z trumną. Wierzono, że tego typu konstrukcja pomoże wstać człowiekowi w dniu Sądu Ostatecznego.
Porównanie Mierzei Wiślanej i Mierzei Kurońskiej
Moim marzeniem jest przejechać rowerem wszystkie mierzeje Bałtyku. Zacząć w Gdańsku i skończyć w Kłajpedzie. Mierzeja Wiślana zaliczona, Mierzeja Kurońska – w połowie.
Myślę sobie, że gdyby Mierzeja Wiślana i Kurońska miały dziecko to przy odpowiednim ułożeniu gwiazd wyszedłby z tego ideał. Z polskiej wzięłabym szerokie plaże, wzdłuż których ciągną się piękne lasy. Z litewskiej – przepiękną architekturę, kameralne miasteczka, infrastrukturę rowerową przy kąpieliskach. Choć oczywiście z tego mariażu mogłoby też wyjść coś okropnego – obrzydliwa polska architektura wśród postapokaliptycznego wybrzeża.
To jednak oczywiście przesada – poza polską architekturą na polskim wybrzeżu, która oczywiście jest ohydna – wybrzeże na Mierzei nie wszędzie wygląda postapokaliptycznie. Pierwszego dnia mamy jednak okazję jechać przede wszystkim wzdłuż drogi a potem po okolicy pozbawionej drzew, kwiatów i zejść na plażę. Na szczęście, jest to tylko niewielki fragment trasy rowerowej.
Ścieżka rowerowa Mierzeja Kurońska Kłajpeda – Nida
Trasa naszej wycieczki rowerowej była dość nietypowa. Przejechaliśmy tylko fragment Juodkrante – Nida (a następnie kontynuowaliśmy trasę po drugiej stronie Zalewu Kurońskiego). Oto jej rozpiska:
Kintai (przeprawa mała łodzią) – Pervalka – Juodkrante – Nida (duży statek do delty Niemna) – Minija – Kintai
Dzień I:
Kintai – Pervalka – 1,5 h łodzią
Pervalka – Juodkrante – około 15 km
Dzień II:
Juodkrante – Nida – około 30 km
Dzień III:
Nida – Minija – 2 h
Minija – Kintai – około 10 km
Głównym powodem pominięcia Kłajpedy i pierwszych kilkudziesięciu kilometrów szlaku rowerowego był jego remont. Stąd niestety nie dowiecie się od nas jak wygląda trasa na odcinku Kłajpeda – Juodkrante. Ale biorąc pod uwagę remont, jej nawierzchnia powinna obecnie awansować do pierwszej ligi.
Trasa rowerowa Juodkrante – Nida
Jedną z najważniejszych informacji na temat trasy rowerowej po Mierzei Kurońskiej jest to, że nie przebiega ona bezpośrednio wzdłuż bałtyckich plaż. A jeśli przebiega, to w najmniej ciekawych momentach, przynajmniej pomiędzy Juodkrante a Nidą, gdzie ścieżka wzdłuż Bałtyku prowadzi wzdłuż zamkniętych dla ludzi plaż. To właśnie tutaj widoki są nudne, wręcz postapokaliptyczne. Najpierw ścieżka prowadzi po popękanym asfalcie a potem po leśnych drogach.
Juodkrante to ostatni moment by beztrosko skorzystać z luksusu odpoczynku od pedałowania na piaszczystej plaży. Za ostatnią plażą zaczyna się rezerwat (zaznaczamy ostatnie wejście na mapie). Dalej (aż do Pervalki) plaża jest tam ogrodzona i nie ma na nią wstępu.
Infrastruktura rowerowa na trasie rowerowej
Na trasie Juodkrante – Nida nie ma specjalnie wyszykowanych MORów. Za to infrastruktura rowerowa na plażach jest więcej niż zadowalająca. Rowerem podjedziecie do wejść na plażę po drewnianych trapach. Nie ma tu konieczności przypinania rowerów do drzew, wyobraźcie sobie, że w za Polską granicą pomyślano o stojakach na rowery. A w Nidzie przy wejściu na plaże rowerem można podjechać na sam szczyt schodów i zostawić go na małym parkingu dla rowerów i wózków.
Ścieżka rowerowa do Nidy na Mierzei Kurońskiej
Po kilku kilometrach ścieżka zaczyna prowadzić na południe. Aż do Pervalki jest szlakiem leśnym, czasem to wąska a czasem szersza dróżka. Dopiero za Pervalką pojawia się doskonałej jakości asfalt. Im bliżej Nidy tym trasa rowerowa robi się przyjemniejsza. Co więcej, pustynny wizerunek Mierzei ustępuję na rzecz ptasiego raju. To płytka zatoka tuż przed Preilą, gdzie z wież widokowych można przyglądać się łabędziom, czaplom i innym wodnym gatunkom ptaków. Tutaj też las zaczyna robić się gęstszy i bardziej wilgotny.
Nida na Litwie
Ah Nida…
Nida jest najbardziej obleganym przez turystów miejscem na całej Mierzei. Ceny noclegów są tu wyższe niż Juodkrante. Wyraźnie wyższa jest też aktywność deweloperów. Stare budynki portowe przerabiane są na lofty i centrum handlowe, a w lasach na północ od Zalewu budowane są ogromne pensjonaty i hotele tak dobrze nam znane z Krynicy Morskiej. W porównaniu z innymi osadami Neringi, Nida tętni życiem. Koncerty, występy, wypożyczalnie rowerków wodnych, dmuchańce i całkiem sporo knajp.
Chyba warto wspomnieć, że generalnie cała Mierzeja uważana jest przez Litwinów za dość elitarne miejsce. Jeśli tak, to Nida jest miejscem najbardziej ekskluzywnym, takim w którym domy wykupują bogaci mieszkańcy Wilna.
Warto tu zajrzeć choćby po to by odwiedzić tutejszy cmentarz ewangelicki z krikstas, muzeum Tomasza Manna, muzeum Mierzei Kurońskiej czy piękną plażę. Ale jeśli możecie żyć bez imprez i dużego supermarketu, to choćby z szacunku dla portfela, lepiej chyba przenocować w Juodkrante, Pervalce albo Preili. Szczególnie, że aby dojechać do nich na rowerze wystarczy 1-2 godziny pedałowania.
Nida – gdzie nocowaliśmy
Nasze noclegi w Nidzie rezerwowaliśmy mniej więcej miesiąc przed wyjazdem. Najtańszym miejscem w Nidzie, poza kempingiem, był Kastytis. Miejsce szczególne, wyjątkowo drogie jak na warunki jakie oferuje. Uchylenie okien grozi włamaniem, pokoje w większości nie mają łazienek, w pokojach nie ma klimatyzacji a zestaw powitalny obejmuje stopery do uszu, co sugeruje spory hałas wliczony w cenę.
Nie mogę jednak odmówić temu miejscu czaru. Zapach starego drewna kojarzy mi się z obozami żeglarskimi, wspólna kuchnia przypomina o latach młodości, gdy hostele były jedynym miejscem noclegowym na jaki było nas stać. Kastytis leży na wzgórzach z widokiem na Zalew Kuroński, wszędzie porozstawiane są ogrodowe stoliki. Klimat do chillu jest i jeśli nie przeszkadza Wam cena i spore niedogodności związane z szansą na sąsiedzką imprezę – why not?
Juodkrante – gdzie nocowaliśmy
Poza Nidą, na Mierzei spędziliśmy jeszcze jedną noc – w Juodkrante. Cena noclegu była bardzo przystępna, choć sam hotel nie powalał może swoim wyglądem. Zdecydowanie jednak ogólny stosunek jakości do ceny był bardzo pozytywny.
Generalnie wygląda na to, że podobnie jak w Polsce w sezonie wakacyjnym nie jest łatwo zamówić tutaj nocleg na jedną noc. Taniej i łatwiej jest znaleźć nocleg na dwa i więcej dni, więc jeśli nie zależy Wam na objazdówce – będzie to tańsza opcja.
Spanie na dziko na Mierzei Kurońskiej
Mierzeja Kurońska jest parkiem narodowym. Zabronione jest tutaj spanie na dziko. Nie ma tu też zbyt wielu kempingów. Jeden na pewno jest w Nidzie i biorąc pod uwagę ogromne koszty noclegów w tej miejscowości, jest to opcja bardzo warta rozważenia.
Niestety pola namiotowego nie ma ani w Pervalce ani w Juodkrante.
Wjazd autem na Mierzeję Kurońską
Jeśli bierzecie pod uwagę przyjazd na Mierzeję Kurońską samochodem, musicie liczyć się z dodatkowym wydatkiem. W sezonie wakacyjnym – 30 euro za wjazd.
Do tego dochodzą opłaty za prom. Prom w Smiltyne kosztuje około 10 euro.
Delta Niemna
Nida to ostatnia miejscowość po litewskiej stronie Mierzei. Gdy do niej dotrzecie macie do wyboru trzy opcje: wracać rowerem lub autobusem w stronę Kłajpedy, albo przepłynąć na drugą stronę Zalewu statkiem. Bardzo polecam ostatnią opcję, da to okazję do penetracji ogromnej delty Niemna, która znajduje się naprzeciw Nidy.
Cała delta Niemna sprawia wrażenia krainy oddzielonej od reszty Litwy bagnami i rozlewiskami. Na granicy z Rosją rzeki Niemen i Minija łączą się tworząc wodne królestwo, po którym łatwiej poruszać się łodziami niż samochodem. Szczególnie, że jakość tutejszych dróg pozostawia wiele do życzenia. Sam Niemen dzieli się tu na kilka odnóg: Atmate, Pakalne i Skirvyte… To właśnie Park Regionalny Delty Niemna, kraina ptaków, które warto odwiedzić wiosną, choć latem też robi ogromne wrażenie. Tutejsze kanały i rzeki są żeglowne, pruski mur i drewniane domy zachęcają by celować w nie obiektywem aparatu. Mówią o tym miejscu: litewska Wenecja .
My naszą podróż zaczęliśmy właśnie w tych okolicach, nad Zalewem Kurońskim, w Kintach (Kintai). Ta mała miejscowość, nosząca widoczne znaki poprzednich pruskich mieszkańców, jest warta odwiedzenia co najmniej z trzech powodów: widoki i miejsce do kąpieli nad Zalewem Kurońskim, bezpłatne pole namiotowe w pięknych okolicznościach przyrody oraz absolutnie wyśmienite pączusie do kupienia w miejscowej cukierni. W ciemno możecie wziąć co najmniej kilogram, zniknie błyskawicznie w brzuchach Waszych i Waszych towarzyszy podróży.
Trasa rowerowa delta Niemna
Niestety stan dróg albo ścieżek rowerowych po drugiej stronie Zalewu pozostawia jeszcze sporo do życzenia, ale za to nadrabia urokiem. Z Miniji do Kintai jedziemy najpierw po asfalcie a potem po okropnie pokiereszowanej żużlowej drodze, z której uciekamy przy najbliższej okazji w stronę kanału. Tam jedziemy po trasach wyjeżdżonych przez wędkarzy, aż do kolejnej asfaltowej drogi. Jest to przyjemna, trochę niewygodna dla przyczepki droga. Na szczęście do Kintai już tylko kilka kilometrów, a tam czeka na nas bardzo przyjemne pole namiotowe i ciepła woda w Zalewie.
Kiedy jechać rowerem na Litwę
Nasz wycieczka rowerowa przypadała na najdłuższe dni w roku. Końcówka czerwca łączy się na Litwie z bardzo hucznymi obchodami Nocy Kupały, które łączą ze sobą celebrację wody i ognia. W Kintai i na Mierzei obchody te są również organizowane. Jednak trzeba liczyć się z tym, że miejsca noclegowe są wtedy wyprzedane na kilka miesięcy wprzód. Ponadto, ceny są wyższe, a ludzi więcej. Zaletą i wadą tej pory roku mogą być też długie wieczory. Nasz młody chodził zwykle spać dopiero przed północą, bo ciemno robiło się dopiero po 23:00.