Matera została w 2019 r. ogłoszona Europejską Stolicą Kultury. Tytuł przyznawany jest czasem na zachętę i choć trudno mi ocenić kulturalną scenę miasta, to z punktu widzenia turysty jest to strzał w dziesiątkę. Położona na wschodnim skraju Bazylikaty będzie przyciągała coraz więcej zwiedzających, którzy póki co wpadają tu raczej tylko na jeden dzień.
Przeczytaj też
Festiwal Czarnej Madonny w Materze
„Ci, którzy nie są stąd, nie rozumieją. Pytają dlaczego to musi być tak brutalne” – mówi postać w kadrze filmu dokumentalnego puszczanego w jednym w sassi.
2 lipca każdego roku odbywa się w Materze festyn ludowy. Figura Matki Boskiej obwożona jest po mieście na platformie. Wokół niej ustawione inne biblijne postacie. Wieczorem Madonna eskortowana jest w bezpieczne miejsce. Co oznacza, że zbliża się główny punkt programu, na który nadobna panna nie powinna patrzeć. Czyli rozniesienie tej całej platformy w drobny pył. Zaczyna się regularny rozpierdziel. Ludzie rzucają się na platformę i rozrywają ja na kawałki. Ponoć taki zdobyczny kawałek platformy albo św. Józefa przynosi szczęście na cały rok.
Nazywany najdłuższym dniem w roku festiwal Czarnej Madonny, obchodzony jest od XIV wieku, choć nie ma zgodności co do tego jakie wydarzenia upamiętnia i skąd wzięła się ta specyficzna moda za rozparcelowanie platformy.
Jednak to nie festiwal przyciąga największą ilość turystów, tylko sassi.
Sassi czyli domy w skale
Głównym punktem programu przy zwiedzaniu Matery są odwiedziny w położonym na wschodzie Starym Mieście. To jaskinie wokół kanionu rzeki Gravina były pierwszymi siedzibami mieszkańców Matery. Naukowcy nie są zgodni kiedy tutejsze zbocza zostały zasiedlone po raz pierwszy. Być może 12.000 lat temu, a może dużo później. Być może na początku jaskinie te były zamieszkałe jedynie sporadycznie. Faktem jest, że sama Matera, jako pełnoprawne miasto, powstało w trzecim wieku p.n.e., co samo w sobie jest już niezłym wynikiem.
Czym są sassi? Sassi to właśnie wydrążone w wapiennej skale prymitywne mieszkania. Jedna izba z kilkoma mniejszymi zaułkami, w których rodzice i dzieci żyli wraz z domowym ptactwem i osiołkami. Wiele z nich otwartych jest do zwiedzania i to właśnie one stanowią wielką atrakcję Matery.
Przesiedlenie mieszkańców sassi
Stare miasto stanowi jedynie niewielką część Matery. Podczas gdy na początku dwudziestego wieku na zachód od sassi Włosi budowali kamienice i bloki na płaskim, część materańczyków wciąż żyła bez kanalizacji. Problem zaczął narastać, zwłaszcza, że miejsc podobnych do Matery we Włoszech było i jest setki – tam gdzie wulkany tam jest i tuf.
Mieszkańcom sassi znaleziono nowe miejsce do życia i przesiedlono do bloków. Ze zboczy miasta do osiedli na przedmieściach. Z dala od rzeki, wapiennych skał i kamieniowanych uliczek i kościołów drążonych w skałach. W mieszkaniach nie można było trzymać zwierząt. Ale też nie zapewniono rodzinom żadnego innego miejsca na ich umieszczenie. Jak zawsze w takich przypadkach, znanych zresztą nie tylko z Włoch, bo przecież podobny los spotkał chociażby ludzi, których z dnia na dzień relokowano ze wsi do Nowej Huty, pojawiły się problemy z dostosowaniem do nowych warunków. Zżyte ze sobą sąsiedztwo przestało istnieć.
Tymczasem sassi zyskały reputacje opuszczonej i niebezpiecznej dzielnicy miasta.
Dziś te porzucone sassi przekształcane są w hotele i hostele. Turyści o niczym tak nie marzą jak nocleg w „dzikim” miejscu. Zastanawia nas jak wielu z ubogich mieszkańców sassi skorzystał na obecnej gentryfikacji. Większość bywalców sassi to oczywiście turyści. W latach 80tych miasto przyznało spore ulgi na ich wynajem w zamian za zobowiązanie do przeprowadzenia prac porządkowych, pomocy w oczyszczaniu cystern, które przez wielki zaopatrywały te osiedla w wodę pitną.
Czy sassi miały księgi wieczyste? Czy trafią w ręce potomków relokowanych mieszkańców, czy zostaną przejęte przez przedsiębiorczych właścicieli apartamentów na Airbnb i staną się po prostu skansenem?
Parco della Murgia Materana
Jeśli jesteście już w mieście nie zapomnijcie porzucić choć na chwilę murów miasta i przeprawić się na drugą stronę kanionu aby spojrzeć na Materę z perspektywy starych jaskiń i odrobinę górującego nad miastem płaskowyżu. Możecie dojechać tam autobusem, ale stanowczo to odradzamy. Dostaniecie się tam piechotą korzystając ze schodów znajdujących się jakieś 300 metrów od kościoła św. Piotra Caveoso. Przez samą rzekę można przedostać się przez niewielki wiszący most Ponte Tibetano della Gravina.
Aby przejść z miasta na punkty widokowe położone na płaskowyżu potrzebujecie około 40 minut szybkim tempem. Nie polecam spaceru w pełnym słońcu. Cały płaskowyż jest bardzo duży i warto poświęcić dużo więcej czasu na zwiedzenie ukrytych w jego jaskiniach pozostałościach po kaplicach. To zresztą nie jedyne tego typu miejsce w okolicy. Zaledwie kilka kilometrów od Matery, w tym samym kanionie, znajdziecie Kaplicę Grzechu Pierworodnego. Bilety wstępu trzeba kupić z wyprzedzeniem, a przynajmniej poinformować o planowanej wizycie.
Najbliższe lotnisko Matera
Matera leży 65 km od Bari, do którego dolecicie tanimi liniami między innymi z Warszawy, Krakowa, Gdańska i Wrocławia. Wyjazd można planować praktycznie przez cały rok, a na pewno w okresie od marca do listopada możecie liczyć na temperatury od 20 stopni w górę. My byliśmy tam w październiku, żar lał się z nieba.
Jak dojechać do Matery z Bari
Z Bari do Matery dojechać można autem (poza szczytem sezonu dość łatwo znajdziecie bezpłatne miejsce do parkowania w odległości 1 – 2 km od wejścia do Starego Miasta) lub pociągiem z przesiadką w Altamura (około 2,5 h) albo autobusem z Bari Centrale (przejazd trwa trochę ponad godzinę)
Co zobaczyć przy okazji – Pówysep Gargano i Craco
Jeśli trafiliście już w okolice południowo-wschodnich Włoch, warto odwiedzić Półwysep Gargano oraz położone dużo bliżej Matery miasto Craco. Pierwsze przypadnie wam do gustu jeśli planujecie odpoczynek na łonie natury. Można wypożyczyć tu kajaki albo motorówkę, popływać wzdłuż wybrzeża i odwiedzić okoliczne jaskinie, albo wybrać się na trekking wgłąb półwyspu, po Parku Narodowym Gargano.
A Craco to rarytas dla amatorów przygody.
Przycupnięte na skale miasto imponuje wielkością. Przy całej swojej surowości wygląda tak jak powinien wyglądać dom. Daje mi dziwne poczucie bezpieczeństwa bo było tam 100, 200 i 500 lat temu też. Tyle, że mieszkańców już nie ma. Przesiedlono ich do Craco Peschiera. Przez kilka lat musieli mieszkać w namiotach, w prowizorycznym obozie. W dolinie. Bo położone na szczycie wzgórza Craco osuwa się w dół i dziś stanowi głównie scenografię dla filmów wojennych.
Jeśli chcecie je zwiedzić, warto skontaktować się z lokalnym punktem informacyjnym żeby ustalić czy w ogóle zwiedzanie w danym dniu jest możliwe. Do środka można wejść tylko w zorganizowanej grupie z przewodnikiem.
Gdy przyjechałem do Matery i przez punkt widokowy „Tre Archi” zobaczyłem Sassi, to mi dosłownie szczęka opadła. Teraz każdemu polecam, by tam pojechał :).