Nana, koleżanka Daniela ze studiów: Spędziłam w Rydze pół roku i nie mogłam znieść jak płaskie jest to miasto. Najwyższa góra na Łotwie ma 300 metrów. No proszę was, kamienica, w której mieszkam w Tbilisi stoi wyżej. To samo słyszymy dwa dni później z ust Irakliego, który kiedy dowiedział się, że jesteśmy z Warszawy wyznał, że mieszkał tam przez kilka lat. Najpierw mieszkałem na Falenicy u znajomych, a później znalazłem własne mieszkanie. Ale Warszawa jest strasznie płaska. Trochę tęskniłem przez to za domem.
Który rejon Gruzji wybrać
Nic dziwnego, że większość turystów odwiedzających Gruzję na pewnym etapie swojej podróży wybiera się w góry. Większość nie decyduje się jednak na trekking. Ponieważ jest to mały kraj, wiele osób obiera na swoją bazę wypadową Tbilisi i stamtąd wybiera się na jedno lub dwudniowe wycieczki po okolicznych atrakcjach. Ponieważ podróż do Gruzji nie może się obyć bez gór zwykle turyści postanawiają „odhaczyć” je w Kazbegi (Stepancminda). To właśnie stąd pochodzi firmowy pocztówkowy widok: klasztor Gergeti na tle Kazbegu. Ale gruzińskie góry to nie dodatek, ale główny punkt programu wypraw na Kaukaz. Dlatego warto poświęcić mu najwięcej czasu. Szczególnie Swanetii, o której pisaliśmy też we wpisie „Na dachu Europy„.
Z tego słyszeliśmy Mestia (nieoficjalna stolica Swanetii), jest dużo przyjemniejszym miejscem niż Stepancminda (do tej drugiej jeszcze nie dotarliśmy), oferującym w tym momencie doskonałą bazę noclegową. Do jej wad należy z pewnością bardziej kłopotliwy dojazd. Aby się tutaj dostać należy przejechać trasę okrążającą od zachodu łańcuch Wysokiego Kaukazu. Droga z Tbilisi zajmie więc z pewnością cały dzień. Jest to jednak jedyna niedogodność. Do Mestii można dojechać marszrutką bezpośrednio ze stolicy. Można też skorzystać z pociągu do Zugdidi, a następnie przesiąść się w marszrutkę do Mestii.
Nocny pociąg z Zugdidi – Tbilisi to w ogóle osobna historia. Jechaliśmy nm do stolicy kraju i była to jedna z najgorszych podróży pociągiem w moim życiu, porównywalna chyba tylko z nocnego powrotu pociągiem z koncertu Metallici kiedy w czerwcu postanowiono włączyć ogrzewanie w wagonach. Tutaj mieliśmy podobny problem mianowicie przedziały wakacyjnych pociągów są rozpalone do czerwoności, a klimatyzacja działa jak obsługa klienta w szpitalu. W dodatku włączona jest jedynie kiedy pociąg jest w ruchu, a że co chwilę się zatrzymuje, to mniej więcej po 4 godzinach udaje się wprowadzić w przedziale temperaturę taką, żeby można było zasnąć. Tak naprawdę jednak spać i tak się nie da bo przez całą drogę jakaś część wagonu uderza z siłą Thora w jakiś element drugiego wagonu? czy też może trakcji? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że z toalety również nie da się korzystać, ponieważ z sedesu wystaje uroczy kopiec kreta wysoki jak wieżowce w Dubaju. W umywalce zaś nie tylko nie ma wody, ale również kranów, jak również jakichkolwiek rurek, które mogłyby dawać nadzieję, że te toalety kiedykolwiek były lub będą sprawne.
Skąd wziąć mapy Gruzji?
Jednym z problemów, który napotyka się planując wyprawę trekkingową po górach Gruzji jest brak map. Na rynku wydawnictw papierowych nie ma zbyt wielkiego wyboru, więc w Swanetii posługiwaliśmy się przede wszystkim:
- aplikacja opensource’owych Open AndroMaps – pozwala na uzyskanie bezpłatnego dostępu do map wektorowych. Zalety: nie potrzebny wam dostęp do internetu, możecie śledzić swoje poczynania na ekranie komórek i (prawie) na pewno nie zabłądzicie. My korzystaliśmy z zapisów trasy Mazeri – Mestia, oraz Ushguli – lodowiec Szchara. Na pewno dostępne są jeszcze trasy Mestia – Ushguli oraz kilka mniejszych tras wokół Mestii. Więcej na: http://www.openandromaps.org/
- Mapa samochodowa Georgia Caucasus Mountains wydawnictwa terraQuest 1:400 000 – na mapie powiększone zostały fragmenty górskie okolic Mestii i Kazbegi. Mapę należy traktować raczej poglądowo, na trasie do niczego się nie przydaje.
- Caucasus Trekking – strona internetowa kolegi zza naszych południowych granic. Znajdziecie tutaj opisy przeróżnych tras na praktycznie wszystkich północnych obszarach Gruzji. Więcej na: http://www.caucasus-trekking.com/
Szlaki w okolicach Mestii są wprawdzie oznaczone (drogowskazy i kolorowe oznaczenia na kamieniach i drzewach), ale zdarzają się fragmenty, na których człowiek może się zgubić. Od znajomych wiemy, że wejście na przełęcz Gul od strony Mestii jest bardzo słabo oznaczone (w efekcie nasz hiszpański kolega nigdy do niej nie dotarł). To samo możemy powiedzieć o ostatnim fragmencie podejścia pod przełęcz od strony Mazeri. Najlepszym wyznacznikiem tego, którędy prawdopodobnie przebiega trasa, są przechadzające się po ścieżkach i w jej okolicach byki. Ponieważ jest to dość ruchomy element krajobrazu, z całego serca polecamy Open AndroMaps.
Trasa Mazeri – Mestia
..lub Mestia Mazeri. Długość: ok 20 km, przewyższenie:
Trasa ta stanowi definicję zmęczenia. Choć opisywana jest w niektórych miejscach jako trasa na jeden dzień to stanowczo to odradzam. Zdecydowanie polecam rozłożyć ją na dwa lub trzy dni. Pierwszego dnia można przejść dwa 2-3 km i przenocować na niewielkim płaskim terenie w opuszczonej wiosce, o tutaj:
Obok przepływa strumień, więc możecie spokojnie napełnić tutaj swoje bukłaki. Warto tutaj nadmienić, że poprzedniego dnia napełniliśmy je w Mazeri w lokalnym hostelu. Była to bardzo smaczna, naturalnie gazowana woda, który najprawdopodobniej nam zaszkodziła i zafundowała całonocną sraczkę.
Drugiego dnia można pokonać kilkunastokilometrową trasę od wioski do skrzyżowania, w którym łączą się ścieżki prowadzące do Mestii, na jeziora Koruldi i na przełęcz Gul. Proponuję urządzić tutaj nocleg. My trafiliśmy tutaj około godziny 18 i gdyby nie to, że nie mieliśmy przy sobie już nic do jedzenia, rozłożylibyśmy namiot gdziekolwiek i poszli spać. Zamiast tego ruszyliśmy w dalszą drogę (po drzemce), zgubiliśmy szlak (kto drogę skraca do domu nie wraca) i skończyliśmy na porośniętym drzewami zboczu prowadzącym prawie pionowo w dół do Mestii, po którym spuszczaliśmy się na własnych tyłkach. Dotarliśmy do pierwszego domostwa ok godziny 21:00. Wbrew pozorom ze skrzyżowania szlaków do Mestii jest jeszcze bardzo daleka droga, toteż jeśli wam się nie spieszy nie próbujcie za wszelką cenę trafić do Mestii tego samego dnia.
Trasa jest piękna, ale wymagająca. W dodatku wszędzie czają się na nas bezlitosne gzy, które motywują nas do jeszcze szybszego przemieszczania się w kierunku miasta. Jeśli pogoda dopisze, będziecie mieli okazję oglądać takie widoki na Ushbę i jej okolice:
Ushba
Będąc ostatnio we Włoszech w Villi Balbianello należacej niegdyś do Włoskiego himalaisty Guido Monzino, opierając się o półkę w bibliotece, mój wzrok zbłądził w kierunku oprawionego w skórę egzemplarza książki Caucasus, autorstwa Douglasa Freshfielda. Pozycja obowiązkowa na półce bogatego podróżnika.
Freshfield był jednym z najbardziej znanych i „utytułowanych” zdobywców gruzińskich gór, który swoją historię zawarł w monumentalnych dziele The Exploration of the Caucasus. Pamięć o nim jest wciąż żywa mimo że Kazbek, Tetnuldi i Lailę zdobywał w XIX wieku, kiedy nie używano jeszcze karabinków ani raków. Nie było też puchowych kurtek, a jedynie żakiety i tweedowe spodnie (za T. Anderson Chleb i proch). Freshfield wdrapał się też na Ushbę.
Ushba nazywana jest Matterhornem Gruzji i jeśli wierzyć miejscowym przekazom (a wierzymy im w całej rozciągłości) jest najdzikszą i najtrudniejszą do poskromienia górą Swanetii. Ma na swoim sumieniu śmierć ponad 70 osób (a kto wie czy nie wiele wiele więcej, skoro kalkulacje takie zgodnie z zachodnim zwyczajem zwykle uwzględniają jedynie profesjonalnych alpinistów, a nie miejscowych). W 2016 roku ponownie zabrała życie 4 osób. W sierpniu na jej szczycie znaleziono ciała dwóch Rosjan i dwójki obywateli Izraela.
Podczas pierwszego noclegu u podnóża Ushby spotkaliśmy na naszej drodze chłopaków z Polski, którzy właśnie podjęli udaną próbę zdobycia szczytu. Tydzień zajęło im oczekiwanie na dobre warunki atmosferyczne. W środku lata, kiedy my wygrzewaliśmy się w trzydziestostopniowym słońcu, na Ushbie szalały burze śnieżne. Świeży śnieg co chwilę osuwał się powodując lawiny. Kiedy w końcu chłopaki weszli na szczyt nie starczyło im czasu na powrót. Nocowali w igloo.
Ushguli
Jeżeli góry są wizytówką Gruzji, to Ushguli jest klejnotem w koronie Swanetii. Można się tam dostać piechotą lub marszrutką. A Mestia to doskonała baza wypadowa do wyjazdu do Ushguli. W chwili gdy zaczynałam pisać ten artykuł była to najwyżej położona stale zamieszkiwana miejscowość w Europie. Poprzednio tytuł ten dzierżyła inna gruzińska miejscowość w okolicach Kazbeku – Resi. Położona na wysokości ponad 2400 m n.p.m. została jednak opuszczona w 1989 roku. Tymczasem jak wynika z ostatniego spisu ludności przeprowadzonego w Gruzji, to już nie Ushguli, ale Bochorna w Tuszetii (również Gruzja) jest numerem jeden. Od czterech lat jest zamieszkana przez jedną (!) osobę, co pozwala jej na założenie koszulki lidera.
Niemniej jednak pewnie chwilę jeszcze potrwa zanim wieść o detronizacji się rozniesie. Tym bardziej, że przy takiej niskiej populacji Bochorna może szybko znowu się wyludnić. Tymczasem Ushguli ma się wciąż dość dobrze, dzięki boomowi turystycznemu korzystają również miejscowi. W wakacje każdego dnia co najmniej setka turystów przejeżdża ok. 50 km górskiej trasy, aby na własne oczy zobaczyć najwyższą miejscowość Europy, położoną w dodatku u podnóży najwyższej góry Gruzji Szchary (5193 m).
Muzeum Etnograficzne w Mestii
Będąc w Mestii warto odwiedzić również miejscowe muzeum etnograficzne, położone w nowiutkim klimatyzowanym budynku. Eksponowane są liczne zbiory z terenów całej Swanetii. Do najcenniejszych należą te pochodzące ze swańskich kościołów.
Gruzińskie kościoły stanowią jedne z najstarszych przykładów sakralnej architektury chrześcijańskiej. Gruzja przyjęła chrzest już w IV wieku, wcześniej uczyniła to tylko Armenia. Kościoły wybudowane w swańskich dolinach są niezwykle stare, niektóre pochodzą nawet z VII wieku, jednak swoim rozmachem nie przypominają w żadnym stopniu ogromnych świątyń w Gelati czy Tao (dzisiejsza Turcja), które również wyszły spod ręki Gruzinów. Nie są też łatwo dostępne. Stanowią uświęconą własność społeczności, a ich skarbce były przez wieki pieczołowicie strzeżone. I chomikowane. Eksponaty, które twórcom muzeum udało się w końcu „wydębić” od górskich społeczności obejmują ikony, dewocjonalia, ręcznie wykonane i zdobione księgi i monety pochodzące nawet z początków pierwszego tysiąclecia. Pochodzą ze skarbców kościelnych. Ponoć opiekę nad nimi sprawują nie kapłani, ale miejscowe wspólnoty (T. Anderson – Chleb i proch. Wędrówka przez góry Gruzji, wyd. Czarne). Nie korzystają z tych świątyni zbyt często, raczej czczą z odległości, jak piękną porcelanę trzymaną w kredensie na szczególne okazje. Jeden z takich kościółków stoi w Ushguli, wygląda jak maleńki, zatrzaśnięty na cztery spusty magazyn a wokół jego wejścia leniwie spacerują miejscowa trzódka.
***
Więcej wpisów na temat Gruzji znajdziecie tutaj
Ooo jak miło obejrzeć takie zdjęcia – tak podobne do tych, które sama mam w albumie. 😉
W Gruzji do tej pory byłam dwukrotnie – z czego jeden raz był poświęcony na zwiedzanie, a drugi właśnie bardziej trekingowo. Naszą bazą wypadową w góry również była Mestia. 🙂 Eh, długo by pisać – jestem zakochana w tym kraju i na pewno planuję tam jeszcze nie raz wrócić…