Kiedy piszemy, że hostel Alana jest tani, to mamy na myśli, że nocleg w nim kosztuje 9 zł za dobę. Trafić do niego najłatwiej w nocy kiedy jego wejście rozświetla przyozdobionymi diodami rower. Przez trzy dni, które spędziliśmy w hostelu, mieliśmy okazję porozmawiać z Alanem o kolarstwie, posłuchać wskazówek o tym jak nie dać się przechytrzyć w Tajlandii, a także obejrzeć zorganizowane przez niego nad pubem muzeum kolarstwa, w którym umieścił swoje stare rowery, perełki z prywatnej kolekcji i nieomal prehistoryczne zdjęcia z czasów, gdy Tour de France było czymś mniej, a zarazem czymś więcej niż morderczym wyścigiem ze wszechobecnym dopingiem w tle, a uczestnicy mieli czas na zapalenie na trasie papierosa i wypicie dwóch dzbanków wina. Były to pewnie te same czasy, w których po wkroczeniu Niemców na północne ziemie Francji, właściciele hoteli w Saint Tropez dziwili się, że tego lata przyjechało do nich tak mało turystów.
Wieczorami, w czasie tych krótkich momentów wytchnienia od upału, pozyczamy od Alana rowery i jeździmy po okolicznych wioskach.
3 komentarze