Na co dzień zwiedzamy świat w pełnym rynsztunku bojowym. Bagażniki, sakwy, namioty, śpiwory. Ale wyjazd na Majorkę oznaczał, że przyszedł czas na lekką zbroję i przesiadkę na rower szosowy.
Jeśli pierwszy raz wybierasz się na rower na Majorkę, albo szykujesz się na pierwszy wyjazd z rowerem szosowym – scrolluj w dół.
Trasy rowerowe na Majorce
Po Majorce jeździ się rowerem szosowym nie bez powodu.
Drogi są dobrej, żeby nie powiedzieć świetnej jakości. Są tak dobre, że ludzie pamiętają nazwiska ich twórców. Idą nawet dalej, stawiają tym ludziom tablice upamiętniające.
Ci którzy kochają podjazdy, nie rozczarują się. Majorka północna to góromorze, Maremonti. Rano budzisz się z widokiem morza za oknem, a pół godziny później jesteś na początku kilkunastokilometrowego podjazdu. W okolicach Sa Calobra ten podjazd możesz zacząć w zasadzie już na plaży.
Bezpieczeństwo na drogach na Majorce
W dodatku, kierowcy tutejszych samochodów wcale nie próbują nas zabić. Nie oznacza to jednak, że możemy czuć się tutaj zupełnie bezpiecznie. Radziłabym zachować ostrożność, szczególnie na drogach uczęszczanych przez autobusy i niedzielnych kierowców. Rowerem można tu jechać z prędkością skutera, a turyści, których jest tu 10.000.000, mają znacznie mniejszą wrażliwość na drodze, niż miejscowi. Widzieliśmy na Formentorze bliskie spotkania z cofającymi autami, od których włos jeżył się na głowie.
Trasy jednodniowych wycieczek rowerowych na Majorce
Na Majorce spędziliśmy w sumie 11 dni. Na rowerze spędziliśmy dni 6. Przez resztę albo odpoczywaliśmy albo gapiliśmy się na deszcz spływający po oknach, ewentualnie patrzyliśmy jak huraganowy wiatr przełamuje w pół nasz parasol na tarasie. Wszystkie trasy znajdziesz na mapie u góry. Poniżej opisujemy dwie najpopularniejsze destynacje w okolicy Port de Pollenca.
Formentor rowerem
Formentor jest trasą bliską ideału. Jego sekret – wygląda jak tropikalna dżungla eksportowana prosto z Ameryki Południowej w serce lekko pustynnego krajobrazu hiszpańskich Balearów. Teoretycznie w dwie strony do pokonania jest tu 1300 metrów. Słowa teoretycznie używam tutaj w zupełnie niewłaściwy sposób – to faktycznie jest 1300 metrów. Jednak dzięki temu, że droga na Formentor zjeżdża w górę i w dół, podjazdy te nie zostawiają na tobie żadnych psychicznych blizn.
Zarówno na Formentor jak i na Sa Calobra trzeba wybrać się z rana. Im wcześniej tym lepiej. Najpóźniej o 10:00 rano wąskie i oh jakże kręte drogi półwyspu robią się bardzo ruchliwe. Nie tylko rowerzyści wybierają się na spotkanie z pięknem natury. Ponoć od tego roku wycieczki samochodowe aż do latarni morskiej są zabronione. Nie wiem jednak czy a) zakaz jest przestrzegany czy może po prostu b) obowiązuje tylko w lato. Faktem jest, że kierowcy ustawiają się w kolejkę do parkingu wielkości łupinki do orzecha kilkaset metrów od latarni.
Sa Calobra rowerem
Lubisz ciągle się sprawdzać? Porównywać swoje wyniki z innymi ludźmi? Chwalić osiągnięciami? Wyobrażasz sobie, że po powrocie do Polski wszyscy zasypią Cię pytaniami „jak było na Sa Calobra?” a ty nie będziesz znał odpowiedzi? A może po prostu marzysz o epickim zdjęciu ze ślimakami w tle?
Jeśli choć na jedno z tych pytań odpowiadasz „tak” to Sa Calobra została zbudowana dla ciebie. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że podjazd pod Sa Calobrę nie był mi do szczęścia potrzebny. Najwyraźniej jednak musiało do niego dojść, bo doszło.
Podjazd rowerem pod Sa Calobra
Jeśli wierzyć internetowi Sa Calobra nie została wybudowana dla ludzi. Nie miała na celu połączyć ze światem zagubionych wśród górskich dolin wiosek. Powstała dla turystów, którym miały ułatwić dotarcie do najpiękniejszych miejsc na Majorce. I ten cel spełniła idealnie. Sa Calobra to dzieło artysty.
Droga wije się po zboczach Serra de Tramuntana niczym wstęga rozgrzanego żelaza. Prowadzi z rozstajów drogi i kończy się turystyczną pułapką przy ujściu Torrent de Pareis, najbardziej spektakularnego kanionu na wyspie. Z punktu widzenia rowerzystów, jest drogą donikąd. Żeby ją przejechać musimy najpierw wgramolić się na 700 m n.p.m. po to by zjechać w dół po wszystkich serpentynach. A potem dopiero odwrócić się na pięcie i pokonać Sa Calobrę z dołu na górę. Można też na Antonio Parietti’ego się obrazić i tej trasy nie robić. Wrócić do domu i z zawstydzeniem kręcić palcem w bucie kiedy znajomi zapytają jak było na Sa Calobra.
Sa Calobra to jedyne miejsca na wyspie gdzie praktycznie przez cały zjazd w dół nie czuję się bezpiecznie dzieląc szosę nie tylko z samochodami i autobusami wypchanymi turystami, ale i innymi rowerzystami. To pewnie nie ich wina. Mniej więcej co kilometr, przed bardziej stromymi zakrętami tworzą się korki. Ale czy korki są czy ich nie ma, ja kurczowo zaciskam hamulce pędząc w dół najlżejszym rowerem jakiego miałam okazję dosiadać. Nie potrafię z dużą szybkością wchodzić w 300 stopniowe zakręty, więc bardziej doświadczeni rowerzyści wymijają mnie szerokim łukiem na każdym zakręcie. Słyszę tylko przez sekundę szum opon na szosie i po chwili już ich nie ma. Widoki wokół są piękne. Ale tak naprawdę nie mam czasu się nimi zachwycić. Nie ma tu płaskich fragmentów trasy, trzeba być czujnym i skupionym na tym niewielkim skrawku asfaltu, który znajduje się w zasięgu mojego wzroku.
Po zjeździe w dół czeka nas rozczarowanie. Jazda rowerem w stronę w morza jest zabroniona. Wszyscy muszą zsiąść z rowerów i grzecznie prowadzić je po stromym chodniku. Dwa tygodnie wcześniej podjęłam decyzję o tym, że nie chcę jeździć we wpinanych butach. Ale ci, którzy przyjechali tu w pełnym kolarskim rynsztunku, stają przed wyzwaniem. Z prędkością emerytek przedreptują na dół, ale na przejście po śliskich korytarzach wykutych w schodzących aż do zatoki ścianach kanionu decyduję się już tylko ja. Widok jest piękny.
Zanim zacznę pedałować z powrotem pod górę dostanę jeszcze na zachętę trochę braw od turystów z Włoch. A potem niestety będzie już tylko pod górkę.
Pozostałe trasy rowerowe na Majorce
Trasy wymienione u góry są znane każdemu turyście na Majorce. Poza tym na rowerach wybraliśmy się też na trasy:
Port de Pollenca – Valldemossa – Port de Pollenca
Dystans: około 120 km
Trasa nie jest aż tak wymagająca jak chociażby podjazd pod Sa Calobrę. Jedyna trudność polega na tym, że Valldemossa znajduje się prawie że po przeciwnej stronie wyspy i żeby się tam dotelepać potrzebujemy kilku ładnych godzin.
Valldemossa to piękne i pełne turystów miejsce. Przez Polaków odwiedzane szczególnie chętnie, ze względu na związki z Fryderykiem Chopinem i George Sand, którzy spędzili tu pewne wyjątkowo chłodne wakacje.
Port de Pollenca – Selva – Lluc – Port de Pollenca
Dystans: ok 60 km
Jedną z moich ulubionych, jeśli nie ulubioną trasą jest ta prowadząca przez Lluc do Port de Pollenca. Uważam, że najlepiej jest pokonywać tą trasę najpierw od południa, bocznymi drogami wzdłuż pól wokół Campanet i Selva. A potem zjechać od północy przez puste góry. Zjazd trwa kilkanaście minut i jest to czysta przyjemność. Choć oczywiście nie polecam jeśli ktoś ma lęk wysokości lub przestrzeni.
Port de Pollenca – Alcudia – Cap des Pinar – Port de Pollenca
Dystans: 30 km
Bardzo fajna trasa na śniadanie. Bliźniaczy do Formentoru (ale dużo mniej widowiskowy) półwysep Pinar jest warty grzechu. Warto tego dnia nie wpinać butów kolarskich i połączyć jazdę rowerem z krótkim trekkingiem wokół Ermita de la Victoria.
Była to nasza pierwsza trasa na Majorce i świetnie się nadała na rozgrzewkę i zapoznanie się ze sprzętem.
Port de Pollenca – Cala Sant Vicenc – Port de Pollenca
Dystans: ok 20 km
Kolejna trasa doskonała na jedno popołudnie. Tym bardziej warta grzechu, że w Cala Sant Vicenc znajduje się piękna plaża. Jest tu też trochę ciekawych ryb w wodzie, choć na pewno wciąż nie jest to rafa koralowa.
Żeby się tam dostać trzeba przejechać kilka kilometrów wzdłuż ruchliwej Ma 2200, a potem skręcić w spokojną i uroczą Ma 2203.
Gdzie mieszkać na wyjeździe rowerowym na Majorkę
Brzmi to mało wakacyjnie i mało spontanicznie, ale najlepiej z wyprzedzeniem zastanów się, które miejscowości chcesz zwiedzić. Ewentualnie, które podjazdy najbardziej cię interesują. Wybierz miejscowość mniej więcej w centrum tych wszystkich atrakcji. Poza tym, upewnij się, że w mieście znajdziesz wypożyczalnie rowerową.
Na Majorce wypożyczalnie znajdują się praktycznie w każdej miejscowości. W Port de Pollenca jest ich chyba więcej niż sklepów spożywczych. Przydadałyby się też jakaś knajpa, plaże albo szlaki trekkingowe. W końcu nie samym rowerem człowiek żyje.
Port de Pollenca – nasza miejscówka
Naszą bazą wypadową było Port de Pollenca na północnym wschodzie wyspy. Miejscowość nie jest specjalnie piękna, przy Soller czy Valldemossie wygląda jak ubogi krewny. Jednodniowa wycieczka z Port de Pollenca do Valldemossy czy Andratax to 120 – 160 km w nogach. Kolarze powiedzą pewnie – idealnie! Ja jednak wolałabym nie tylko po wyspie jeździć, ale też na chwilę się zatrzymać i pozwiedzać.
Mimo to nie można Portowi odmówić wielu zalet.
Ładne i bardzo ładne plaże w okolicy. Cap de Formentor na wyciągnięcie ręki. Dużo restauracji i sklepów. Wypożyczalnie i sklepy rowerowe na każdym kroku.
Poza tym – dużo pieszych szlaków zaczynających się prawieże w centrum miasteczka. Zresztą miasteczko to ma może dwie ulice na krzyż, więc gdziekolwiek szlaki te by się nie zaczynały, na pewno nie są daleko.
Gdybyśmy mieli wybierać się na Majorkę jeszcze raz, na pewno wzięłabym pod uwagę miejscowości takie jak Selva i Camari.
Gdzie wypożyczyć rower i ile to kosztuje?
Nasze doświadczenie jest ograniczone tylko do (całkiem sporego) rynku rowerowego Port de Pollenca. Wybór jest przeogromny i na pewno każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Warto rezerwować rowery z wyprzedzeniem, wynajmowanie rowerów z dnia na dzień jest dużo droższe.
My zdecydowaliśmy się na niewielką wypożyczalnię Bike Island. Prowadzą ją młodzi pasjonaci rowerów z Czechy, którzy biją wszelkie rekordy uprzejmości. Ceny są niższe niż u konkurencji. A jeśli już o cenach mowa: wypożyczenie roweru szosowego to wydatek zaczynający się w okolicach 10 euro za dzień. Im lepszy sprzęt, tym cena wyższa.
Oczywiście, w wypożyczalni możesz zaopatrzyć się też w kask, wpinane buty, liczniki i inne akcesoria. My kaski przywieźliśmy swoje (bez problemu przeszliśmy przez bramki na lotnisku trzymając je we ręce), buty podobnie. Istnieje też oczywiście możliwość jeżdżenia w zwykłych sportowych butach. Jeśli planujesz zabrać ze sobą swoje wpinane buty, nie zapomnij zapakować do plecaka również pedałów.
Wyjazd rowerowy na Majorkę – Kiedy jechać?
Szczyt rowerowego sezonu na Majorce przypada na wiosnę i wczesną jesień. Ponoć w kwietniu można się spodziewać większych tłumów niż chociażby w październiku.
My na Majorkę pojechaliśmy w drugim tygodniu października i gdyby ktoś mi nie powiedział, to nie wierzyłabym, że to środek sezonu rowerowego. Pierwszego dnia leje przez cały dzień. A dwa dni później na własanych głowach przekonaliśmy się, że na górskich drogach można o tej porze roku spodziewać się nie tylko deszczu, ale i gradu.
Drugiego dnia kilkadziesiąt kilometrów od Port de Pollenca (gdzie zamieszkaliśmy) przez wybrzeże przetacza się nawałnica, która małe strumyki spływające z gór zmienia w potoki. W wyniku powodzi ginie 10 osób. Ponoć szansę na powódź w tym regionie w tym terminie zdarzają się raz na tysiąc lat.
Czy warto jechać na Majorkę w lato
90% dochodów Majorki pochodzi obecnie z turystyki. W 1951 wyspę odwiedziło 127.000 turystów, w 1973 – 4.310.595, a w 2010 prawie 10.000.000. Język hiszpański słychać głównie w knajpach, z ust obsługi, turyści krajowi to 10%.
W sezonie letnim w Palmie ląduje 1000 samolotów dziennie. Do tego dochodzi czasem 17.000 statków pasażerskich. Też dziennie. Podatek klimatyczny ma wkrótce wzrosnąć do 4 euro dziennie od osoby.
Ceny w lato są wyższe, a miejsca mniej. Więc…
Podsumowanie
Nie licząc krótkiego epizodu na północy Tajlandii, wyjazd do Majorki to moje pierwsze zetknięcie z rowerami szosowymi.
Drogi na Majorce są niebezpiecznie piękne. Na zjazdach rozglądanie się po bokach i otwieranie buzi z oniemienia może skończyć się wyskoczeniem z trasy. A na podjeździe wyciąganie głowy w górę przypomni o sobie wieczorem bólem karku.
Przez pierwsze dwa dni po jeździe bolały mnie przede wszystkim… poduszki kciuków. Z trudem obejmowałam łapkami hamulce, ale tak jak mogłam kurczowo zaciskałam je na każdej serpentynie. Kilkuset metrowe zjazdy, wiatr w kasku, zakręty, tunele. Frajda jak na rollercoasterze.
Podsumowując, było prawdopodobnie tak jakbym z malucha przesiadła się do Lamborghini.
Ale.
Komu Majorka się spodoba
Jedna martwi się tym że turnus mija a ona niczyja. Ja martwię się, bo turnus mija, a w notesie bida.Jak się jeździ Lamborghini, to nie robi się 30 km w 10 godzin. Jeśli w ogóle 30 km się robi, to przed lunchem. A potem wraca do pokoju w hotelu.
Nie ma namiotów i szukania co dziennie innego miejsca do spania. Brakowało mi co dziennej radości z docierania i poznawania nowego miejsca.Dla mnie jazda rowerem była i zawsze będzie jedynie środkiem i pretekstem do poznawania świata. Nie jara mnie za bardzo bicie rekordów, podjazdów.
Może problem polegał też na tym, że za Hiszpanią generalnie nie przepadam.
Majorkę uważam za świetne miejsce do spróbowania roweru szosowego. Albo w ogóle jakiegokolwiek roweru, bo nie zabraknie tu również tras dla osób z bagażnikiem a nawet koszykiem.
Na pewno nie polecam jej tym, którzy w podróży lubią zachłysnąć się kulturą. W przesiąkniętym turystyką kraju, zachwyt można znaleźć tylko jeśli jesteście w stanie sięgać wzrokiem wysoko ponad głowami tłumów.
Zastanawiam się, czy jest tam jakaś szansa na rozbicie namiotu?
My akurat nie mieliśmy okazji szukać tam miejsca na nocleg pod chmurką, ale znajomi, którzy jeździli na Majorkę się wspinać porównują ją do Włoch, jeśli chodzi o stopień trudności znajdowania miejsca pod namiot. Uważam, że jest to level hard 😛 Oczywiście wszystko zależy od oczekiwań. Nasze zwykle są bardzo wysokie, bo uznajemy, że jeśli śpimy na dziko to po to żeby było ładnie i swobodnie. We Włoszech tego typu oczekiwania bardzo rzadko są zaspokojone. Majorka ma podobne ukształtowanie terenu, jest dużo wzgórz i gór, dużo gajów oliwnych i pastwisk.
super strona i zdjęcia 🙂
pięknie dziękujemy
Patrząc na zdjęcie z wiszącymi w strugach deszczu rowerami, zacząłem się zastanawiać, czy się czasem nie spotkaliśmy pod tym dachem… Z Twojego opisu wynika, że byliśmy w tym samym czasie na Majorce, w tym samym miejscu chroniliśmy się przed deszczem.
Pozdrawiam i powodzenia w kolejnych wyprawach.
Haha! Możliwe! Pozdrawiamy, może do zobaczenia na szlaku
Dziękuję za ten wpis. Za miesiąc wyruszam na wyspę, jednak pierwszy raz chcę podróżować rowerem na przemian z wędrówkami a spać w namiocie. Nie wiem, czy się to uda, bo na codzień nie jeżdżę rowerem. Nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz na niego wsiadłam. Strachu mam co nie miara. Ale do odważnych świat należy:)
Życzymy powodzenia! Wzdłuż wybrzeża jest dużo tras, które będą odpowiednie dla każdego rowerzysty.